piątek, 6 marca 2015

Death Note - Księżniczka Śmierci - Rozdział IX - Notatnik

Emil poprowadził mnie ze sobą w nieznane mi części Londynu gdzie ponoć znajdował się jego dom….
Po dłuższej chwili chodzenia po uliczkach zaczęłam się niepokoić. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam chłopaka czy na pewno dobrze idziemy.
 - Oczywiście - odpowiedział pustym głosem, po czym złapał mnie mocniej za rękę i ciągnął dalej za sobą.
- Gdzie ty tak właściwie dokładnie mieszkasz… idziemy już dość długo, a ja nie znam tych ulic.
Emil wyglądał na tylko rozwścieczonego moimi pytaniami. Było mi trochę głupio że tak go wypytuje po tym wszystkim co przeszedł… ale z drugiej strony nie wiedziałam dlaczego ogarniał mnie też lęk. Czułam że nie powinno mnie tu być. Uliczki były coraz ciemniejsze, coraz mniej było na nich ludzi, a więcej podejrzanych osób i pijaków.
Gdzieś tu na wolności jest przecież gwałciciel - przeszło mi przez głowę - więc to normalne że się boje..
Co prawda w towarzystwie Emila powinnam czuć się bezpiecznie, jednak wcale tak nie było. Chłopak zachowywał się dziwnie, taż że i jego zaczynałam się bać.
 - Posłuchaj… wydaje i się że powinnam już wracać… - zaczęłam delikatnie.
 - Mówiłaś że zostaniesz jak długo zechce - powiedział zmienionym nagle tonem na swój dzisiejszy smutny - mój dom jest już niedaleko, spokojnie… ale jeśli nie chcesz…
Przez chwilę myślałam że chłopak się rozpłacze.
 - Dobrze zostanę, nie martw się.. to gdzie jest twój dom?
Emil dalej stał nieruchomo więc podeszłam żeby go objąć.
Nagle poczułam ukłucie, zakręciło mi się w głowie, zemdlałam…


***


W domu L zgłosiwszy już moje zaginięcie Londyńskiej policji i po zleceniu swoim jednostką poszukiwania, siedział przed monitorami czekając na jakiekolwiek informacje. Od dłuższego czasu nic się jednak nie dowiedział a wraz z tykaniem zegara mijały kolejne minuty. Młody detektyw nie mógł już dłużej tego znieść.
Zadzwonił po opiekunkę i po chwili w drzwiach stanęła starsza kobieta która o nic nie pytała i za drobną opłatę zgodziła się zająć Lily. Dodał tylko parę słów o jej dziwnych zachowaniach.
Ryuzaki włożył buty, kurtkę z kapturem i sam, bez żadnego samochodu, na własną rękę wybiegł z hotelu w poszukiwaniach.
Nie może bezczynnie siedzieć w domu podczas gdy jego asystentce, za którą jest całkowicie odpowiedzialny, może się coś stać.

***


Obudziłam się z zawrotami głowy. Rozmazany obraz przed oczyma nie pozwalał mi określić gdzie się znajduję. Czułam chłód i nagle zorientowałam się że jestem prawie naga.
Przed oczami przebiegły mi obrazy i dopiero teraz zrozumiałam się co się stało.
 - Raatuuunku…! - próbowałam krzyczeć, ale głos miałam tak zachrypnięty że sama ledwo siebie słyszałam.
Powoli przestawało kręcić mi się w głowie jednak w pomieszczeniu w którym się znajdowałam było ciemno. Nagle otworzyły się drzwi
- Widzę że się obudziłaś! - usłyszałam obłąkany głos Emila który wszedł do pokoju.
 - Co ty chcesz zrobić…? Ratuunku-u..
- Nie wysilaj się i tak nikt cię nie dosłyszy. Zobacz... jesteśmy tu sami we dwójkę! Nie musisz się bać… mnie się boisz?
Owszem bałam się. Emil mówił obłąkanym głosem a w lewej ręce trzymał nóż który ukrywał za plecami, a ja zdążyłam go dostrzec zanim go tam schował.
Potop łez rozlał się po mojej twarzy.
 - Dlaczego? Dlaa...czgo-o…? - mój głos był całkowicie słaby, ledwo utrzymywałam przytomność.
Zbyt łatwo ufam ludziom… To Emil był za to wszystko odpowiedzialny, to on zgwałcił swoją siostrę o ile to była w ogóle była jego siostra… Nic dziwnego że leczy się u psychiatry.
A wyglądał na takiego miłego.
Strach całkowicie mnie sparaliżował nie mogłam się ruszyć, a kiedy próbowałam spostrzegłam że moje kończyny związane są linami.


W klęczącej pozycji i w samej bieliźnie mogąc równie dobrze zbierać własną godność zaczęłam błagać o litość. Łzy zalewały moją twarz a z ust ciekła krew. Nic nie pozostało z mojego warkocza, a potargane włosy okalały moją twarz. Sukienka leżała podarta obok jakby ktoś zerwał ją ze mną siłą. Całkowicie poniżona błagałam o litość. Bałam się.
 - Ryuzaki.. pomóż…
 - Hahahahahhahhahaha że kto taki? Nikt cię tu nie znajdzie! Nawet ty sama nie wiesz gdzie jesteś! Pogódź się z tym…
Chłopak zaczął się do mnie zbliżać i dotykać w taki sposób w jaki jeszcze nikt mnie nie dotykał. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się, gryźć - bezskutecznie.
Seryjny morderca który ani trochę nie przypominał już optymistycznego Emila obnażył moje piersi i zbliżał do nich powoli swoje usta.
Czułam się całkiem upokorzona. Całkiem już straciłam też głos.
To koniec… - pomyślałam.
Szkoda że nie dążyłam bliżej poznać Ryuzakiego...


***

- Mery! Mery co ja mam zrobić? Mery!
 - Kim jest “Mery” ? - zapytała opiekunka słysząc że dziewczynka cały czas wykrzykuje to imię - to twój “niewidzialny przyjaciel” - zaśmiała się po chwili.
Dziewczynka nie odpowiadała.
Opiekunka miała lekko zdziwioną minę ponieważ dziecko wołało to imię wręcz z rozpaczą. Co prawda Ryuzaki poinformował ja wcześniej że dziewczynka nie jest do końca normalna i że miewa dziwne napady.
 - Mery! Nie chcę żeby siostrzyczka zginęła! Nie chce! Nie chce też zabijać!
 - Nie chcesz być dłużej “Księżniczką śmierci”? Jesteś pewna?
- Nie chcę! Nie chcę! - dziewczynka płakała.
- Wiesz co to oznacza? - zapytał ponownie straszny głos którego opiekunka nie słyszała i zaczynała myśleć że Lily jest obłąkana.
 - Wiem! Chcę żyć szczęśliwie z braciszkiem i siostrzyczką… nie może umrzeć!
 - Więc… zabij!
 - Nie chcę! Błagam!
 - “Śmierć” ma jeszcze jedną spadkobierczynie, jeśli nie ty chcesz nią być… jeśli nie chcesz być “Księżniczką śmierci” uratuj drugą spadkobierczynie, zabijając po raz ostatni… ale wiec że po tym sama zginiesz! Nie możecie żyć obie!
 - Nie chcę umierać!
 - A więc umrze twoja siostra!
 - NIEEEE !!
Opiekunka przysłuchiwała się z szeroko otwartymi oczyma wyrwanym z kontekstu zdaniom dziewczynki i powoli zaczęła się zastanawiać czy nie zadzwonić po pogotowie, mimo że chłopak ją ostrzegał.
W tym momencie dziewczynka wsunęła trzęsące dłonie pod poszewkę swojej nieodstąpionej poduszki na której spodniej poszewce nadal była krew jej matki, i wyciągnęła czarny notesik.
Notes śmierci.
- Zabij! - syknął głos.
Niebieskie, kryształowe oczy dziewczynki nasiąknęły łzami które kapały po stronach.
 - Musze… zabić…
Opiekunka nie wytrzymała i wyrwała dziewczynce notes.
 - Co ty wygadujesz!? Nikogo nie zabi…
Oczom kobiety ukazała się straszna zjawa. Podobna do trupa postać w skórzanych strzępach ubrań, czarnymi dziurami zamiast oczu i długimi krwawo-czerwonymi włosami, całość dopełniały wielkie czarne skrzydła.
 - AAAAAAAAAAAA ! Diabeł!!
 - Jaki diabeł? Gdzie? Shinigami, głupi człowieku… jestem Mery, ale twoje imię mnie nie interesuje nędzny robaku.
Opiekunka zemdlała a notes wypadł z jej rąk. Zrozpaczona dziewczynka chwyciła go z powrotem i zaczęła wpisywać nazwiska.
 
Kamila Smith
W tym momencie zemdlała kobieta dostała również zawału.
 - Tak kończą robaki - powiedziała Mery z triumfem.
 
Emil Miller - Lily napisała kolejne nazwisko.
- No grzeczna dziewczynka! A teraz już nie jesteś nikomu do niczego potrzebna, wiesz co musisz zrobić...?
  L ily …
Po każdej literce na kartkę kapały łzy i pot dziewczynki.
 Lily Lorrain
Po 40 sekundach Lily padła na zawał. Notes zniknął.

***

Czarnowłosy który w parku wypytywał przypadkowe osoby opisując mój wygląd, o to czy mnie nie widzieli tu z kimś i w którą stronę poszłam, został już skierowany w stronę tych ciemnych, ubogich uliczek. Tu również próbował pytać jednak nikt nie był tak życzliwy. Wszyscy klęli na niego ile wlezie i grozili pięściami. Ryuzaki na szczęście przygotował się na taką możliwość i wręczał owym ludziom w zamian za informacje banknoty których napakował do kieszeni zanim wyszedł.
Tak zwana łapówka.
Biegał teraz przez ten labirynt w którym pełno było podejrzanych ludzi, niektórzy siłą próbowali go okraść widząc że ma przy sobie sporo gotówki. Chłopak nie był jednak bezbronny i znał wiele form samoobrony.
Długi czas w ten sposób bezskutecznie szukał miejsca w którym mogłabym być.
Cholera… żebym to ja musiał pracować sam w terenie dając łapówki, eh… nikt nie może się o tym dowiedzieć… O czym ja myślę! Ari! - rozmyślał szukając dalej.
Drogą dedukcji i wskazówkami od niezaufanych ludzi w końcu znalazł się w okolicach miejsca w którym byłam i gdybym tylko mogła jeszcze krzyczeć na pewno by mnie znalazł.
Myśli wirowały mu w głowie jak szalone, setki różnych możliwości na raz i on sam jeden z tym wszystkim.
- Cholera gdzie ona może być…? - klął pod nosem.
 - Szukasz tej ślicznotki młody chłopcze? - zapytał nagle skrzeczący głos jakiejś staruszki.
 - Widziała ją pani? Zapłacę!
 - Jest prawdopodobnie tam… - wskazała palcem na budynek bez okien na końcu jednej ze ślepych uliczek - myślę że w piwnicy… ma nadzieję że nie jest jeszcze za późno, to pewno miła dziewczyna… widziałam jak ją tam wlókł…
Ale Ryuzaki nie słuchał już dalej opowieści kobiety. Biegł prosto w stronę wskazanego budynku. Szybkim ruchem dłoni wsunął na głowę kaptur i wyjął z rękawa pistolet.

***

- Ryuzaki! Tak się bałam ja… !
Na jego widok znowu odzyskałam głos. Byłam cała w siniakach i krwi a moja twarz świeciła się od łez. Nadal była przywiązana linami więc nie mogła się poruszyć. Wszystkie moje kończyny były zdrętwiałe i prawie nic nie miałam już na sobie.
- Myślałam że tu umrę… - dokończyłam.
Chłopak stał zamurowany. Musiałam przedstawiać żałosny widok, ale jeszcze dziwniejsze było to że obok mnie leżały zwłoki Emila który padł na zawał zanim robił mi większą krzywdę.
Chwycił nóż który wypadł zmarłemu z rąk i rozciął nim liny którymi miałam całkowicie ściśnięte kończyny. Poczułam ulgę kiedy krew zaczęła mi z powrotem prawidłowo krążyć. Zgięłam je kilka razy po czym próbowałam się nimi zakryć żeby nie musiał mnie taką oglądać.
Ryuzaki zdjął z siebie kurtkę i okrył mnie nią po czym wtuliłam się w jego objęcia. Ponownie się rozpłakałam jak małe dziecko które wróciło do rodziców. Był taki ciepły, był taki znajomy, czułam się w tych objęciach tak bezpiecznie.
 - Przepraszam, błagam wybacz mi, proszę wybacz! - zaczęłam krzyczeć przez łzy.
 - Za co ty mnie przepraszasz…? Spójrz na siebie to przeze mnie jesteś w takim stanie… jak mogłem do tego dopuścić? To ja powinienem cię przepraszać.
 - Nie mam ci niczego za złe, ale proszę cię o jedno… nie wypuszczaj mnie.
Płacz. Więcej słów nie mogłam już z siebie wydobyć. Ponownie odebrało mi głos.
Nie puszczaj, nie puszczaj, nie puszczaj…
Tuliłam się do niego tak mocno jak do jeszcze nikogo, ze potokami łez w oczach, nie chciałam wyrwać się z tego uścisku.
Nigdy.
Chłopak pozwalając mi się do siebie tulić i dalej winiąc się z to wszystko zadzwonił do policji i swoich ludzi że mnie znalazł i jedno z aut miało po nas podjechać.
Usiedliśmy w oczekiwaniu. Ryuzaki na pewno zaczął się już zastanawiać co było przyczyną śmierci Emila, ale nie mówił tego przy mnie na głos.
Po jakiś czasie siedzenia on również mnie objął i położył głowę na moim ramieniu.
 - Przepraszam - powiedział i dalej trwaliśmy w milczeniu.
Byłam bezpieczna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz