piątek, 6 marca 2015

Fairy Tail - Porcelanowa lalka - Rozdział IX - Pierwsza przyjaciółka

 Ciszaaa...
   "Eh... Bycie samemu w domu wcale nie jest przyjemne..." - pomyślałam ziewając.
Leżałam na kanapie z nogą założoną na nogę, i rozmyślałam słuchając nie przerwanej ciszy.
   Sięgnęłam ręką po mój notes i zapisałam:

"Nu - Da"

"Siedze sama w domu. Gray pojechał na misje i chyba prędko nie wróci..."

"Treść listu od Emila była strasznie badziewna... Myślałam że bardziej się wysili! Jednak nie rozumiem co chciał powiedzieć przez: niedługo się zobaczymy! Ja nie chce go widzieć!!!"

"A, i jak jeszcze raz ktoś wejdzie do sypialni mojej i Graya, to... normalnie nie wieem!!! Uduszę!"

"Mój cenny czas jest w dobrych rękach..."

"Zaraz wybiorę się sama do gildii... Tam na pewno nie będzie ani trochę nudno!! Po drógie jak Gray wróci to najpierw pujdzie tam, tylko jest pytanie czy wróci dzisiaj?"

 ***

   - Cześć Ari! A co ty nie na misji?? - spytała Mirajane kiedy weszłam do budynku gildii.
   - Nie Gray pojechał sam, ja nie miałam jakoś ochoty... Nalejesz mi coś do picia?
   - Jasne! - wyjęła szklankę - a co z wami?
   - W jakim sensie??
   - No... - nalała soku - jak wam się układa, jaki on jest?
   - Miruś, mi też nalej!! - powiedziała Levy podchodząc do blatu.
   - Jasne! - wyjęła drugą szklankę.
   - O czym rozmawiacie? - spytała uśmiechając się.
   Była bardzo niska i drobna, chyba nawet bardziej niż ja. Ładna i słodka dziewczyna o niebieskich włosach przewiązanych bandamką.
   - O Grayu! - powiedziała Mira podając nam po szklance soku.
   - A no tak, bo wy ze sobą chodzicie! Wiesz jesteś chyba jego pierwszą dziewczyną!
   - Co? Naprawde? - zdziwiłam się.
  "Nie miał jeszcze nigdy dziewczyny?? Gdzie one wszystkie mają oczy?? On jest taki przystojny! Czyli, to był jego pierwszy pocałunek itd...hmm... nie pomyślałabym...."
   - Tak! Nie licząc Juvii oczywiście, ale to jest jednostronne uczucie.... - zaśmiała się.
   - Rozumiem... A Natsu i Lucy są parą?
   - Pasują do siebie, prawda? - spytała białowłosa - nie, nie są parą, ale mają się widocznie ku sobie!
   - Hehe, w tedy się odegram...!
   - Co?
   - Nie, nic... A co z wami? Macie swoich wybranków? - zapytałam zaciekawiona.
   - Ja nie - pokręciła głową Mira - czekam na swojego księcia!
   - A ty Levy??
   - Amm... Ja, nie ja też nikogo nie mam...
   - Levy! - krzyknęła białowłosa - co to za niezdecydowanie?? Ktoś ci nie podoba?!?
   - Nie, znaczy... - dziewczyna była widocznie zmieszana.
   - No śmiało! Nam możesz powiedzieć! - nalegała dalej, mierząc ją badawczym spojrzeniem.
   - Nie, na prawdę nie ważne!
   - MIRA! Pozwól tu na chwilkę!! - krzyknął ktoś z gildii.
   - Ja muszę niestety lecieć, Levy spokojnie nie ma się co wstydzić! - uśmiechnęła się i poszła.
   Zostałam sama z niebieskowłosą Levy, która wydawała się być bardzo fajna, choć widocznie coś ją gryzło.
   - To co się stało? - spytałam.
   - Nic, tylko... Wiesz jak to jest kiedy w życiu nie może być tak jak w książce?
   - Lubisz czytać, prawda? Ja też! Tak, masz racje w życiu wszystko jest bardziej skomplikowane... ale co się stało?
   Cała radość jaką przed chwilą świeciła, znikła gdzieś w szarej przeszłości.
   - No bo... - łzy zaczęły jej cieknąć z dużych brązowych oczu.
   - Może chcesz się przejść? - spytałam wiedząc że to najlepiej jej zrobi.
   - Dobrze...

  ***

   - Chodzi o Gajeela...
   - Gajeela? - zdziwiłam się - Coś was łączy? - dodałam po chwili zastanowienia.
   - Nie, znaczy... - zaczęła niepewnie a potem wymusiła z siebie potok słów - On był kiedyś członkiem Phantom Lord, wtedy kiedy atakowali naszą Gildie przybił mnie i resztę mojej drużyny do drzewa, zranił nas. To było dosyć niedawno ale on... dołączył do, do Fairy Tail, zmienił się... nie jest już taki zły jak się go lepiej pozna, on tylko udaje że nic nie czuje, że nic go nie obchodzi... ale, ale...
   - Levy! Ty go kochasz!
   - Nie prawda... Myślisz?
   - Tak! Jestem pewna!
   - Ale ja go prawie nie znam, torturował mnie, powiedz mi, powiedz co ja w nim widzę?!?
   - Sama powiedziałaś że się zmienił, po za tym... ładnie śpiewa! - zaśmiałam się wspominając jego występ.
   - Oj nawet mi nie mów! - również się roześmiała.
   - I jest smoczym zabójcą! - dodałam.
   - Tak... wiem o tym, ale co ja mam z tym zrobić?
   - To od ciebie zależy, ale mówię ci dasz  radę!
   - Dziękuje ci! Ja już to sobie jakoś poukładam! Mam czas, nic od razu, co nie?
   - Tak, czas... - powtórzyłam cicho.
   - Coś nie tak? - spytała niebieskowłosa zdziwiona.
   - Nie nic, a wiesz... pasujecie do siebie!
   - Co? Naprawde? Niby czemu? - spytała Levy w odpowiedzi, rumieniąc się.
   - Mówie ci!
  "Ona taka niziutka i drobniutka, mądra, mól książkowy, grzeczna i miła. On wysoki, mag żelaza, taki a'la bad boy... Hmm... Słodko by razem wyglądali!!"
   - Ari... - zaczęła niepewnie.
   - Tak?
   - Zostaniemy przyjaciółkami?
   - Oczywiście! Na zawsze! - przytuliłam ją z wdzięcznością.
   "Misja pocieszanie samotnej i zagubionej Levy zakończona sukcesem! Do tego zyskałam przyjaciółkę!"
   - Gi - hi ! - powiedziałam z pełnym uśmiechem.
   - Ej, nie przedrzeźniaj go! To mnie denerwuje! - powiedziała ale mimo to się roześmiała.

***

    - Eh... Graya jeszcze nie ma... - westchnełam ze smutkiem.
   - Tak... Dziś chyba nie wrócą... - stwierdziła Levy siedząca ze mną przy stoliku.
   - To... Co robimy? - spytałam ziewając.
   - Hmm... To ty mieszkasz u Graya, tak? - upewniła się.
   - Noo...
   - Fajne ma mieszkanie?
   - I to jak!!!
   - To idziemy do ciebie!!! - krzyknęła wstając z krzesła.
   - Co? A, no dobra... - powiedziałam również wstając - Pa, Miruś!!
   - Pa Ari! Levy, przyjdziesz dziś jeszcze?
   - A, nie wiem... Może...
   - No to w razie czego: pa! - zaśmiała się białowłosa barmanka podając Gajeelowi picie.
   "Ty, czekaj, wróć!!! ....tu jest Gajeel!?! Hmm..."
   Patrzyłam to na niego to na Levy, a on zaczął mnie mierzyć dziwnym wzrokiem typu: "O co tej wariatce chodzi?!?!"
   - Pa, Levy... Dasz radę to przyjdź - powiedział w końcu.
   - Hmm? A tak, postaram się przyjść... - zaczerwieniła się - eee, to pa... - wyjąkała.
   Wyszłyśmy z gildii, a ja dostrzegłam wyraźne szczęście na twarzy przyjaciółki.

 ***

   - Wypaaas! - powiedziała Levy wchodząc z przedpokoju do mieszkania.
   - Co nie? Poczekaj aż zobaczysz resztę!
   Weszłyśmy do kuchni, a niebieskowłosa zaczęła przeglądać sprzęt.
   - No, niezłe wyposażenie! Choć nie sądze by on z tego korzystał...?
   - Tak... Żył na konserwach i zupkach w proszku...
   - Ehh... Chłopaki... Możemy potem coś upiec, będzie fajnie! Jakie jest twoje ulubione ciasto??
   - Zwykła szarlotka, taka z cynamonem... - rozmarzyłam się na samą myśl.
   - Może być! Tylko do sklepu będzie trzeba wyjść... Ale, to chyba nie daleko?
   - Tak, na przeciwko jest spożywczy.
   - To super! - stwierdziła z uśmiechem.
   Poszłyśmy dalej aby pokazać Levy resztę pokoi.
   Łazienka:
   - WOW ale duża wanna!
   Graciarnia:
   - Tu kiedyś będzie mój pokój...
   Sypialnia Graya (teraz też moja) :
   - Jakie łóżko!!!!! - krzyknęła rzucając się na pościel.
   - HAHA! Co nie że wygodne? To samo zrobiłam jak je pierwszy raz zobaczyłam...
   - I co... Wy tu tak razem śpicie???
   - Nooo... Tak.
- Ale to łóżko jest takie duże jak małżeńskie, a przecież miał je zanim z tobą mieszkał! Wygodny jest, nie ma co!
   - Faktycznie! Nie pomyślałam o tym...
   - Hehe, ale chyba mu nie przeszkadza że teraz je z tobą dzieli! Jejku zazdroszcze ci...
   - Czego niby?
   - Że zakochałaś się w chłopaku który jest w miarę normalny, odwzajemnia twoje uczucia i... - zacięła się - Ma takie boskie łóżko... - zakończyła opadając na nie głową.
   - Serio? - zaśmiałam się - no cóż, nie mamy wpływu na to w kim się zakochamy...
   - Wieeem...
   - Ale nie mogę zrozumieć dlaczego Gray nie miał jeszcze nigdy dziewczyny. Przecież on jest taki przystojny!!! I cudowny z charakteru.... Czy naprawdę tylko ja i Juvia to widzimy?
   - Fakt, brzydki nie jest... - stwierdziła - może ten jego nawyk tak wszystkie odstrasza?!? - dodała, na co wybuchnęłam śmiechem.
   - Nie sądzę, dla mnie to jest na swój sposób urocze...
   - No ale ty go kochasz, choć sama przyznam że wygląda seksownie jak tak chodzi pół nagi - urwała - lub całkiem...
   - O! Levy!!! Nie znałam cię od tej strony! - roześmiałam się - Tak to prawda, seksowny ale mój!
   - Wiesz, ja myślę że on nigdy nie miał dziewczyny, bo po prostu nie chciał... Nigdy nie widziałam zakochanego Graya... Oczywiście zanim zobaczył ciebie, bo w tedy to normalnie zwariował!!
   - Bez przesady, bez przesady... Dobra a co z Gajeelem??
   - Jak co?! - spytała zdziwiona dziewczyna podnosząc głowę.
   - No jak co? On cię lubi!!!
   - Hmm?
   - ON - CIĘ - LU - BI !!! - powtórzyłam - Teraz tylko trzeba to widocznie odwzajemnić i zaczniecie się stopniowo do siebie zbliżać!!
   - Eee... Eh, wciąż mi głupio o tym gadać... Zbliżyć mówisz...? - zamyśliła się - chciał żebym przyszła dziś jeszcze go gildii...
   - No! Tak powiedział! A widzisz?
   - Mam pomysł! - ucieszyła się Levy i w podskokach wybiegła z pokoju - TO CO? IDZIEMY DO SKLEPU?! - krzyknęła prawdopodobnie z kuchni.
   - Tak! Już idę! - odpowiedziałam ucieszona jej entuzjazmem.

  ***

   Po całym domu roznosił się słodki zapach szarlotki będącej już w piekarniku, a konkretnie dwóch. Jedną Levy planowała zanieść do gildii z ukrytym celem poczęstowania nią Gajeela, a druga miła zostać w domu dla mnie i dla Graya.
   Przy pieczeniu miałyśmy niezły ubaw! Teraz cała kuchnia jak i my była w mące, którą przypadkiem wysypałyśmy a potem zaczęłyśmy się nią rzucać.
   - To co? Sprzątamy! - stwierdziła niebieskowłosa z zapałem.
   - Nie no coś ty, sama potem posprzątam!
   - Nie, nie, nie! Nabałaganiłam to pomogę! - powiedziała chwytając za zmiotkę.
   - Jak tak bardzo chcesz...
   Sprzątanie poszło dosyć sprawnie i szybko, wytrzepałyśmy też z mąki nasze włosy i ubrania.
   - Chyba już się upiekło... - stwierdziła Levy zaglądając do piekarnika.
   - Tak myślisz...? - zerknęłam - ja bym jeszcze potrzymała, jest trochę blade i może być surowe w środku...
   - Tak, masz rację... Nie mogę się po prostu doczekać aż je zaniosę do gildii.
   - Rozumiem - uśmiechnęłam się - to chodź, pokaże ci fajną książkę którą czytam!

***

   - Do jutra!!! - powiedziałam żegnając przyjaciółkę w drzwiach.
   W rękach trzymała zapakowane w folie aluminiową ciasto, a pod pachą książkę którą pożyczyła.
   - Postaram się niedługo oddać...
   - Trzymaj ile chcesz! Ja i tak ją przeczytałam ze cztery razy!
   - Dziękuje, naprawdę! Świetnie się bawiłam!
   - Ja też! - uśmiechnęłam się - miła odmiana!
   Ona również się uśmiechnęła i wyszła z mieszkania.
   - Na razie!!
   - Pa!
   - Powiesz mi jutro jak Gajeelowi smakowała nasza szarlotka!!
   - Yhmm!!!
  Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami.

   "Na reszcie znalazłam prawdziwą przyjaciółkę!" - pomyślałam zmęczona opadając na ziemie.

***

   - Graay... - jęknęłam leżąc sama w dużym, zimnym łóżku.
   Było już bardzo późno a ja mimo tego nie mogłam zasnąć. Cisza dzwoniła mi w uszach, a oczy które już dawno przyzwyczaiły się do ciemności bacznie obserwowały pokój. Tak dawno nie spędziłam nocy sama, że ten brak drugiej osoby napawał mnie przerażeniem.
  Okryłam się kołdrą po uszy i starałam się myśleć o czymś innym niż ciemność i to co w niej czyha. Tak więc moje myśli skupiły się oczywiście na Grayu, co wywołało tęsknotę.

   "Jestem żałosna, nie wytrzymam bez niego jednej doby!!!"
  W końcu jednak nadszedł sen...

 ***

   Siedziałam na podłodze w jakimś małym pokoju pozbawionym jakichkolwiek mebli czy okien, białe ściany, podłoga i sufit, nie wiedziałam co jest grane ale już w pierwszym momencie poczułam dreszcze.
   Choć byłam sama, a w pokoju nie było żadnych okien, wyraźnie czułam na sobie czyjś wzrok. Uczucie to przeszywało mnie na wylot z każdej strony.
   Zrozpaczona zaczęłam płakać.
   - Nie płacz... - usłyszałam czyjś delikatny głos.
   Rozejrzałam się dookoła jednak nie dostrzegłam nikogo.
   - Nie płacz... To ja... Spokojnie... - już wiedziałam czyj to głos.
   - Gray!!! - krzyknęłam, a łzy smutku zamieniły się w łzy szczęścia, jednak dalej nie widziałam chłopaka.
   - Tu jestem kochanie... - powiedział podchodząc od tyłu i kładąc  ręce na moich ramionach - teraz go zobaczyłam.
   Za mną stał Gray, czułam lekki chłód jego dłoni na moich ramionach. Uśmiechał się delikatnie i tajemniczo, patrząc w moje oczy.
   - Gray! - wstałam i rzuciłam się w jego ramiona, a on obiął mnie szczelnie - powiedz mi, dlaczego tu jesteśmy??
   - Nie wiem... - zaczął gładząc moje włosy - ale to chyba tylko sen... - stwierdził ze smutkiem - kolejny... którego nie będziesz pamiętać...
   - Przecież nie możemy śnić oboje tego samego! - powiedziałam ze zdziwieniem.
   - Czyli ty też śnisz?? No nic... Nawet jeśli to sen, trzeba tę chwile jakoś wykorzystać... - stwierdził całując delikatnie moją szyję i badając rękoma moje ciało, a moje ręce powędrowały na jego rzeźbioną klatę.
   - Jesteś jedyną osobą która daja mi takie szczęście - szepnął do ucha namiętnym tonem.
   - Czuje to samo...
   Strach i smutek były już przeszłością, teraz wypełniała mnie tylko radość z spotkania ukochanego, nawet jeśli to tylko sen...

   Nie zauważyłam nawet kiedy, leżałam na podłodze a chłopak nade mną całując moje piersi. Zamknęłam oczy oddając moje ciało w jego ręce. Na jednej z piersi została sporawa malinka.
Sen stawał się coraz przyjemniejszy. Seria namiętnych pocałunków przy których mierzwiłam włosy chłopaka...
Gray zjeżdżał rękoma coraz niżej... Zrobiło mi się gorąco, choć chłopak był oczywiście zimny jak kamień...

   I w tym momencie owy sen, jak każdy inny został przerwany... Choć ja nadal spałam, nie obudziłam się... sen się urwał...

***

   Gray obudził się w jaskini, która stanowiła nocleg podczas ich misji.
   - Sen... Jakie to było realistyczne...
   Przeciągnął się powoli wychodząc ze śpiwora. Rozejrzał się po jaskini, wszyscy jego towarzysze jeszcze spali. Erza w śpiworze obok niego a Natsu i Lucy przytuleni do siebie co go jakoś specjalnie nie zdziwiło. Podszedł do szkarłatnowłosej dziewczyny i przykucnął.
   Musiał przyznać że śpiąca Erza wyglądała wyjątkowo słodko... była piękna. Wiedział że ma wyjątkowo czujny sen więc postanowił jej nie dotykać. On i Erza byli przyjaciółmi od bardzo dawna, a więź między nimi byłs wyjątkowo silna.
   - Śpij sobie dalej... Siostrzyczko... - wyszeptał na co dziewczyna uśmiechnęła się przez sen i odwróciła w drugą strone.
   Czarnowłosy opuścił jaskinie i usiadł pod drzewem wpatrując się w górę.
  "Kiedy wreszcie spotkałem Ariane te sny ustały... Jednak teraz, kiedy jesteśmy osobno znowu o niej śnie... To chyba teraz normalne? Sam już nie wiem... Ale, to tylko wytwory mojej głowy... Chciaż, cholernie realistyczne..." - myślał.
   - O czym ja myśle, to tylko sen! - skarcił sam siebie - Ariano, tęsknie!

***

     Powoli otworzyłam oczy rozglądając się po pokoju. Nie było tu oczywiście ani Graya, ani ewentualnego rannego komitetu powitalnego.
   - Sen... Jakie to było realistyczne...
   Westchnęłam i ziewając wstałam z łóżka. Ociągając się wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem.
   - AAAAAAAAA!!! CO DO CHOLERY?!? - krzyknęłam nie dowierzając.
   Zobaczyłam swoje odbicie, zwykła ja z rana : rozczochrane włosy, zaspany wzrok, wory pod oczami. Jednak spoglądałam z niedowierzaniem nie w twarz, tylko w sporawy dekolt koszuli nocnej.
   "Malinka!! Jakim cudem??"
   Choć doskonale widziałam ową malinkę, ślad po namiętnym pocałunku który Gray sprawił mi we śnie, nie rozumiałam co robi ona TU.
   "Może coś pomieszałam? Spytam się Graya... Nie ma co panikować, to tylko malinka..."
   Ubrałam na siebie czarną sukienkę z lekkimi bufami na rękawach i kloszem, ozdobioną białymi falbankami.
   Ubrałam ukochane buty i wyszłam z domu bez śniadania, kierując się prosto do budynku gildii.

  ***

   - Dzień dobry wszystkim! - krzyknęłam wchodząc do budynku gildii - czy Gray może już wrócił...? - dodałam w kierunku Miry z nadzieją w oczach.
- Nie, jeszcze nie... - odpowiedziała - A co stęskniłaś się? - dodała z uśmiechem.
- Bardzo... Mogłam jechać z nimi... - stwierdziłam ze smutkiem.
- Ari!! - krzyknęła Levy podchodząc w moją stronę - chodź musimy pogadać... - dodała już trochę ciszej.
- Cześć! - powiedziałam na widok niebieskowłosej dziewczyny - Jasne, tam jest wolny stolik!

   Usiadłyśmy a Levy zaczęła rozpromieniona opowiadać o Gajeelu i szarlotce.
   - Jakoś ciężko mi wyobrazić sobie Gajeela jedzącego coś innego niż gwoździe - roześmiałam się - a co dopiero szarlotkę!
   Niebieskowłosa również się roześmiała i obie już w dobrym humorze postanowiłyśmy trochę pozaczepiać żelaznego smoczego zabójce, będącego sympatią Levy.
   - Ej, Gajeel!! Dobry złom!? - rozbawiona zapytałam chłopaka przekrywającego kawałki metalu.
   - Bardzo - odparł krótko, nie zwracając uwagi na mój śmiech.
   - Oj, nie bądź taki drętwy! - powiedziała Levy uśmiechając się de niego przyjaźnie.
   - Drętwy? Ja? - zapytał udając zdziwienie.
   - A kto?! - spytałam.
   - Nie znasz mnie - stwierdził spokojnie nie mijając się z prawdą.
   - Fakt! Ale wiesz... Levy mi mówiła że jesteś baaaaardzo fajny! - odpowiedziałam z znaczącym uśmiechem na co moja przyjaciółka się zarumieniła.
   - Tak jej powiedziałaś? - zapytał zdziwiony niebieskowłosej.
   - Bo to prawda! Nie jesteś taki zły!
   Chłopak udał obojętnego choć, tak ja mówiła Levy było widać że ukrywa emocje.
   - Gi - hi, to miło! - powiedział w końcu odgryzając połówkę gwoździa - ty też spoko jesteś... - powiedział do niej i odwrócił się w moją stronę - a ciebie nie znam.
   - Ariana! - przedstawiłam się i wyciągnęłam do niego ręke.
   - Gajeel! - wyszczerzył zęby z uścisnął moją dłoń - a teraz spadówa, nie mam ochoty na rozmowy...
   - Jasne, jasne, to siedź sobie dalej sam drętwiaku... - powiedziałam odchodząc.
   - Pa! - pożegnała się Levy i poszła w moje ślady.

***

    - I co? - spytała Levy niepewnie kiedy oddaliłyśmy się od Gajeela - wiem że może nie robi dobrego pierwszego wrażenia, ale jak go lepiej poznać to...
   - Żartujesz??? On jest świetny! - stwierdziłam z błyskiem w oczach.
   - Naprawdę?
   - Tak! I miałam racje że będziecie do siebie pasować...
   - Oj przestań... - powiedziała niebieskowłosa z rumieńcami na policzkach.
   - Ale czemu? To jest spoko gościu! Widać że słucha ciężkiej muzyki a ja uwielbiam Rocka, już go lubię! Zgrywa się na obojętnego twardziela, a mimo to skrywa uczucia do ciebie... Tacy są najlepsi, a takie związki najromantyczniejsze!
   - Czekaj pogubiłam się... Ty, ty słuchasz rocka? Skrywa uczucia? Gajeel, że niby romantyczny?
   - Owszem słucham - odpowiedziałam tylko na pierwsze pytanie.
   Levy spojrzała na mnie miną typu "ubzdurałaś coś sobie!" , ale ja swoje wiedziałam... Mała, drobna, grzeczna Levy siedząca całymi dnami nad książkami, będąca dla wszystkich wyjątkowo miła i Gajeel... Żelazny smoczy zabójca, porządnie zbudowany, taki mroczny i obojętny dla wszystkich, no... oprócz Levy. W stosunku do niej zachowywał się inaczej ponieważ ją lubił i chciał odpokutować za krzywdę jaką jej zrobił.
   - Wy razem to najromantyczniejszy widok jaki jestem sobie w stanie wyobrazić! - podsumowałam na głos.
  Rozszerzyła oczy zdziwiona się dziewczyna tym nagłym komentarzem. Zalała się cała rumieńcami i nic nie mówiła...
   - Ja nie żartuję, ale myślę że potrzeba wam jeszcze czasu...
   - Masz rację, do nie dawna jeszcze strasznie się go bałam... Teraz ta nagła zmiana... Niech to będzie na razie przyjaźń! - postanowiła z uśmiechem.
   - Narazie? - złapałam ją za słowo.

  Levy znowu zrobiła się czerwona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz