Głośne ziewnięcie rozległo się po moim pokoju, po czym zaczęłam się przeciągać i wstałam. O dziwo nikogo nie było w moim pokoju. Spojrzałam na zegarek.
17:21
Nooo trochę pospałam - pomyślałam i ponownie ziewnęłam - ciekawe kto zajmował się przez cały dzień Lily…
Pośpiesznie się ubrałam i wyszłam z pokoju. To co zobaczyłam przekroczyło moje wszelkie myśli. Na kanapie drzemał Ryuzaki z małą Lily na kolanach. Widok bezuczuciowego L’a z tą dziewczynką troskliwie ułożoną na kolanach wywołał u mnie momentalny uśmiech na twarzy. Było to tak słodkie!
Czy to możliwe że czuł się winny że przez niego nie przespałam nocy i nie chcąc mnie budzić sam zajął się Lily? - Nie miałam pojęcia jednak byłam mu bardzo wdzięczna.
Ciekawe ile potrwa ta luźna atmosfera, ciekawe ile czasu minie zanim Ryuzaki będzie musiał zająć się kolejną sprawą? - Nie chciałam tego. Wbrew własnej woli bardzo polubiłam chłopaka i nie chciałam żeby ponownie się narażał i przesiadywał całe 24 godziny na dobę w swoim gabinecie pracując nad przestępstwami. Co prawda zajmował się on tylko tymi najtrudniejszymi do rozwiązania z którymi nie dawała sobie rady policja, a ja wiedziałam że właśnie te śledztwa to całego jego życie i nigdy z tego nie zrezygnuję.
Jednak podczas oczekiwania na kolejny problem ja zabrałam się za własne śledztwo, a mianowicie śledztwo w sprawie Lily i jej rodziny. Dziewczynka z całą pewnością ukrywała przede mną jakieś informacje i nadal bardzo dziwnie się zachowuje.
Odkąd wypowiedziała na głos moje imię zanim zdążyłam się jej przedstawić, zaczęłam się jej w pewnym sensie bać. Czułam że nie jest to zwyczajne dziecko, jednak z drugiej strony bałam się powiedzieć Ryuzakiemu o moich przeczuciach bo nie mam żadnych podstaw ani dowodów żeby coś takiego stwierdzić.
Nie mogę powiedzieć czegoś tak bzdurnego najlepszemu detektywowi na świecie!
17:21
Nooo trochę pospałam - pomyślałam i ponownie ziewnęłam - ciekawe kto zajmował się przez cały dzień Lily…
Pośpiesznie się ubrałam i wyszłam z pokoju. To co zobaczyłam przekroczyło moje wszelkie myśli. Na kanapie drzemał Ryuzaki z małą Lily na kolanach. Widok bezuczuciowego L’a z tą dziewczynką troskliwie ułożoną na kolanach wywołał u mnie momentalny uśmiech na twarzy. Było to tak słodkie!
Czy to możliwe że czuł się winny że przez niego nie przespałam nocy i nie chcąc mnie budzić sam zajął się Lily? - Nie miałam pojęcia jednak byłam mu bardzo wdzięczna.
Ciekawe ile potrwa ta luźna atmosfera, ciekawe ile czasu minie zanim Ryuzaki będzie musiał zająć się kolejną sprawą? - Nie chciałam tego. Wbrew własnej woli bardzo polubiłam chłopaka i nie chciałam żeby ponownie się narażał i przesiadywał całe 24 godziny na dobę w swoim gabinecie pracując nad przestępstwami. Co prawda zajmował się on tylko tymi najtrudniejszymi do rozwiązania z którymi nie dawała sobie rady policja, a ja wiedziałam że właśnie te śledztwa to całego jego życie i nigdy z tego nie zrezygnuję.
Jednak podczas oczekiwania na kolejny problem ja zabrałam się za własne śledztwo, a mianowicie śledztwo w sprawie Lily i jej rodziny. Dziewczynka z całą pewnością ukrywała przede mną jakieś informacje i nadal bardzo dziwnie się zachowuje.
Odkąd wypowiedziała na głos moje imię zanim zdążyłam się jej przedstawić, zaczęłam się jej w pewnym sensie bać. Czułam że nie jest to zwyczajne dziecko, jednak z drugiej strony bałam się powiedzieć Ryuzakiemu o moich przeczuciach bo nie mam żadnych podstaw ani dowodów żeby coś takiego stwierdzić.
Nie mogę powiedzieć czegoś tak bzdurnego najlepszemu detektywowi na świecie!
Dlatego mimo że jest t dość szalone postanowiłam na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej.
KONIEC TEJ DZIECINADY! Od dziś zaczynam pełną para nowe życie! muszę się wziąć za siebie i przyłożyć do nauki, nic nie poradzę że są wakacje - i z tym postanowieniem jednocześnie ostatecznie wybrałam życie jako asystentki L’a.
Nie przez przypadek tu trafiłam i muszę zrobić to co muszę.
KONIEC TEJ DZIECINADY! Od dziś zaczynam pełną para nowe życie! muszę się wziąć za siebie i przyłożyć do nauki, nic nie poradzę że są wakacje - i z tym postanowieniem jednocześnie ostatecznie wybrałam życie jako asystentki L’a.
Nie przez przypadek tu trafiłam i muszę zrobić to co muszę.
- Dzień dobry - powiedział Ryuzaki otwierając oczy - jak się spało? - dodał.
- aaa… - nagle wyrwana z rozmyślań nie zrozumiałam o co chodzi.
- Co to za poważny wyraz twarzy? - dopytywał się.
- Właśnie podjęłam najważniejszą decyzję w moim życiu - oświadczyłam z dumą.
- Postanowiłaś że zaczniesz prostować włosy?
- Co ty masz do moich loczków !?!??!
- Czyli rozumiem że nie…?
- Nie!! Postanowiłam że zostanę i przyłożę się do nauki, ale po twojej wypowiedzi zastanawiam się czy to nie był błąd…
- Rozumiem… wiedziałem że zostaniesz, w końcu nie jesteś córką byle kogo…
Po tych słowach miałam ochotę się rozpłakać i przytulić chłopaka, ale musiałam być twarda!
- Nie mogłeś wiedzieć że zostanę - stwierdziłam tylko.
- Cóż… prawdopodobieństwo wynosiło 68%
- Nie wierze że mogłeś to obliczyć.
Czarnowłosy spojrzał tylko na mnie obojętnie i położył rękę na brodzie co miał w zwyczaju podczas intensywnego myślenia.
- 60% że zostaniesz tu przez własne ambicje, 8% że zostaniesz tu przez zauroczenie do mnie, i pozostałe 32% że odejdziesz - powiedział spokojnie z uśmieszkiem.
- 8% że jak? że co? Słuchaj no ty… zostaje tu bo lubię! bo chcę! bo mogę! Rozumiesz?
- Rumienisz się - stwierdził.
- Gdyby nie Lily na twoich kolanach dostał byś w twarz z taką siłą że wylądował być za ścianą… - odpowiedziałam morderczym tonem - poza tym - kontynuowałam - widzę że zdecydowałeś się przespać dopiero kiedy odpuściłam… - podwójna żądza mordu na mojej twarzy - i… zająłeś się dzieckiem? - po tych słowach od razu złagodniałam a w moim głosie słychać było dalsze niedowierzanie.
- Męczyła mnie… męczyła… aż w końcu zasnęła… jakimś cudem - powiedział przerażonym głosem.
Wybuchnęłam nie pohamowanym śmiechem.
- Czy ty się ze mnie nabijasz?
- A co? Nie widać!? Hahahhahahaha! Boże ja to dosłownie widzę! L zmasakrowany przez dziecko! Wiedziałam, ja wiedziałam że to nie było tak pięknie jak wygląda!
- O co chooodzi? - tym razem odezwała się ziewająca Lily.
- Boże Lily powiedz mi jak ty wytrzymałaś z nim cały dzień…?
- Fajnie było! - i chyba po raz pierwszy zobaczyłam ja szczerze się uśmiecha.
- Rozumiem… wiedziałem że zostaniesz, w końcu nie jesteś córką byle kogo…
Po tych słowach miałam ochotę się rozpłakać i przytulić chłopaka, ale musiałam być twarda!
- Nie mogłeś wiedzieć że zostanę - stwierdziłam tylko.
- Cóż… prawdopodobieństwo wynosiło 68%
- Nie wierze że mogłeś to obliczyć.
Czarnowłosy spojrzał tylko na mnie obojętnie i położył rękę na brodzie co miał w zwyczaju podczas intensywnego myślenia.
- 60% że zostaniesz tu przez własne ambicje, 8% że zostaniesz tu przez zauroczenie do mnie, i pozostałe 32% że odejdziesz - powiedział spokojnie z uśmieszkiem.
- 8% że jak? że co? Słuchaj no ty… zostaje tu bo lubię! bo chcę! bo mogę! Rozumiesz?
- Rumienisz się - stwierdził.
- Gdyby nie Lily na twoich kolanach dostał byś w twarz z taką siłą że wylądował być za ścianą… - odpowiedziałam morderczym tonem - poza tym - kontynuowałam - widzę że zdecydowałeś się przespać dopiero kiedy odpuściłam… - podwójna żądza mordu na mojej twarzy - i… zająłeś się dzieckiem? - po tych słowach od razu złagodniałam a w moim głosie słychać było dalsze niedowierzanie.
- Męczyła mnie… męczyła… aż w końcu zasnęła… jakimś cudem - powiedział przerażonym głosem.
Wybuchnęłam nie pohamowanym śmiechem.
- Czy ty się ze mnie nabijasz?
- A co? Nie widać!? Hahahhahahaha! Boże ja to dosłownie widzę! L zmasakrowany przez dziecko! Wiedziałam, ja wiedziałam że to nie było tak pięknie jak wygląda!
- O co chooodzi? - tym razem odezwała się ziewająca Lily.
- Boże Lily powiedz mi jak ty wytrzymałaś z nim cały dzień…?
- Fajnie było! - i chyba po raz pierwszy zobaczyłam ja szczerze się uśmiecha.
Dziewczynka ku mojemu zdziwieniu przytuliła się do Ryuzakiego a on uroczo się zaczerwienił.
***
Ponieważ L nie miał na głowie w tej chwili żadnych śledztw mógł zająć się moją edukacją. Okazało się to jednak całkowicie inne niż myślałam… spodziewałam się rozpoznawania odcisków przez lupy i różnych czadowych skanerów. A tu co…?
Jakieś bzdury bez sensu.
Po różnych dziwnych ćwiczeniach na koncentracje i studiowaniu jakiś książek, młody detektyw wyciągnął zwykłą talie kart i zaczął tłumaczyć mi zasady jakiejś gry na logikę. Zasad tych oczywiście całkowici nie pojmowałam więc przegrałam 7 kolejek z rzędu, a za każdą przegraną oddawałam mu swoje ciastka. Lily przyglądała się temu mając ze mnie ubaw.
Po przegraniu 8 kolejki bezsensownej gry zaczęła się zastanawiać czy chłopak nie chce się zemścić za mój wcześniejszy śmiech i nie robi sobie ze mnie żartów.
- Słuchaj no! To jest tak zabawne ze mną przegrywać, czy jesteś aż tak napalony na te ciastka z czekoladą?!
- I to i to - odpowiedział szczerze.
Dziewczynka wybuchnęła śmiechem.
- NO CHYBA ŻARTUJESZ…?! - wrzasnęłam wkurzona.
- Ale oczywiście to ćwiczy też twoje rozumowanie… jednak chyba nie rozumiesz nadal zasad…
- No co ty? Serio…? Nie no nie może być!
- W takim razie będziemy grać tak długo aż to zrozumiesz, aa… i kolejne ciacho dla mnie!
- Ja cię kiedyś zabiję…
- Ciesz się że nie gramy na rozbieranie - odpowiedział z tym swoim zboczonym uśmieszkiem.
Po tych słowach umilkłam i starałam się skupić na grze.
Lily ze śmiechy tarzała się już na podłodze.
Dziewczynka wybuchnęła śmiechem.
- NO CHYBA ŻARTUJESZ…?! - wrzasnęłam wkurzona.
- Ale oczywiście to ćwiczy też twoje rozumowanie… jednak chyba nie rozumiesz nadal zasad…
- No co ty? Serio…? Nie no nie może być!
- W takim razie będziemy grać tak długo aż to zrozumiesz, aa… i kolejne ciacho dla mnie!
- Ja cię kiedyś zabiję…
- Ciesz się że nie gramy na rozbieranie - odpowiedział z tym swoim zboczonym uśmieszkiem.
Po tych słowach umilkłam i starałam się skupić na grze.
Lily ze śmiechy tarzała się już na podłodze.
***
43 runda.
- REMIS !!!! - krzyknęłam z zachwytem skacząc po całym pokoju.
- No widzę że zaczynasz już rozumieć zasady, ale wiesz że dawałem ci fory?
- Nie chcę żeby umarli… nie chcę… nie chcę… - głos Lily z płaczliwym piskiem rozbiegł się nagle po pokoju.
- LILY CO SIĘ STAŁO?
Dziewczynka ponownie mówiła sama do siebie jednak w jej głosie słychać było wyraźne przerażenie. Z jej ust zaczęły wyrywać się potoki słów pozbawionych właściwego sensu.
Chwyciłam komórkę i dyskretnie włączyła dyktafon.
- Majaczy? - spytał L jakby samego siebie.
Podbiegliśmy do dziewczynki, a chłopak ułożył ją na kanapie. Dotknęłam jej czoła jednak jego temperatura nie wskazywała na gorączkę.
Nie widząc co rozbić zaczęłam mówić do niej kojącym tonem.
- Spokojnie nic tu nie ma… jesteśmy tylko my… wszyscy są cali… nie bój się…
Nieco uspokojona przestała mówić jednak stale rozglądała się po pokoju. Jak zwykle szczelnie ściskała swoją poduszkę co widocznie dało jej następny przypływ spokoju po po chwili położyła głowę i leżała jedynie wpatrując się w sufit.
- Co jej jest? - zapytałam chłopaka jednak on tylko przekręcił głowę.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem, ale możliwe że po utracie rodziców ucierpiała jej psychika z tond też wszystkie jej dziwne zachowania.
- Chora psychicznie… - powtórzyłam bezmyślnie…
Byłam strasznie wystraszona. Nigdy wcześniej nie byłam świadkiem takiego, lub jakiegokolwiek innego napadu.
- Powinnaś pójść z nią jutro do psychiatry - stwierdził L bez słowa wychodząc z pokoju.
Zostałam sama, śmiertelnie wystraszona, z bladą dziewczynką bez ruchu wpatrującą się w sufit jak sparaliżowana.
Boje się - powtórzyłam w duchu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz