Drrr… Drrr… - usłyszałam wibracje telefonu leżącego obok mnie na łóżku.
- Halo? - powiedziałam leniwym głosem.
- Choć znaleźliśmy ją!
- Ryuzaki? Czemu dzwonisz do mnie z pokoju obok?
- Halo? - powiedziałam leniwym głosem.
- Choć znaleźliśmy ją!
- Ryuzaki? Czemu dzwonisz do mnie z pokoju obok?
- No chodź tu do mnie - powiedział i się rozłączył.
Wstałam i ruszyłam do biura w który nadal siedział Ryuzaki w identycznej pozycji w jakiej go zostawiłam. Rozmawiał z kimś przez mikrofon w słuchawkach - prawdopodobnie z jednym z naszych ludzi. Na stoliku stał też wielki deser truskawkowy który L jadł trzymając łyżeczkę w lewej ręce a w prawej myszkę od komputera.
- Co się stało?? - spytałam wchodząc do pokoju.
- Znaleźliśmy ją, kolejne morderstwo tym razem we Francji - odpowiedział tonem całkowicie pozbawionym emocji - za chwilę dostaniemy zdjęcia z miejsca zbrodni, ale jest już potwierdzone że to ona - dodał.
- To chyba dobrze… - zaczęłam niepewnie.
- Owszem, dobrze że wiemy już gdzie przebywa. Źle że dopuściliśmy do kolejnego morderstwa.
Otrzymano plik.
Czarnowłosy skierował kursor myszki na ikonę z aby odebrać otrzymane zdjęcia.
Na ekranie ukazał się straszny widok. Pobladłam.
Ryuzaki rzucił się na mnie z rękami aby zasłonić mi oczy, ale było już za późno - wszystko zobaczyłam. Na zdjęciu było widać zwłoki, choć właściwie trudno było stwierdzić że jest to człowiek. Krwawa miazga wnętrzności zdobiąca podłogę, a na środku tej plamy mała porcelanowa lala pozostawiona przez morderczynie przy każdym zmasakrowanym dziecku równie dobrze mogąca robić za podpis “To moje dzieło”.
Krew i flaki.
Byłam całkowicie blada, nogi ugięły się pode mną odmawiają posłuszeństwa i wylądowałam na ziemi. Objęłam kolana rękoma i wpatrywałam się przed siebie powtarzając: Jaki człowiek…? Jaki człowiek jest zdolny do czegoś takiego? Jaki..?
Chłopak nie wiedząc co zrobić chwycił w palce jedną z truskawek w deserze, ukucnął obok mnie, chcąc mnie chyba pocieszyć.
- Am - powiedział przysuwając truskawkę do moich ust.
Było to dziwne zachowanie lecz mimo woli uśmiechnęłam się.
- Dziękuje - odpowiedziałam i zjadłam podarowaną truskawkę.
- Może wyjdziesz? - zaproponował na co od razu przytaknęłam i pospiesznie opuściłam pokój.
Myślałam że mam dość siły by zemścić się za tatę, że mam dość siły by spełnić jego żądania i pójść w jego ślady, myślałam że mam dość siły by pracować razem z Ryuzakim, myślałam że mogę nosić miano asystentki L’a, myślałam że dam radę… - myliłam się.
Po tym co zobaczyłam miałam ochotę stąd uciec z powrotem do przytulnego domku na wsi, ale nie miałabym już z kim go dzielić. Nie ma dla mnie powrotu, nie mam do kąd iść… muszę się starać! muszę być silna! - tak rozmyślałam zamknięta w swoim pokoju a myśli te doprowadzały mnie do płaczu.
Następnie pomyślałam o L i jego próbie uspokajanie mnie truskawką. Prawdę mówiąc było to dość słodkie i miłe z jego strony. Eh.. widać będę skazana na mieszkanie z tym dziwakiem - i na tą myśl uśmiechnęłam się.
Ciekawe jak idzie śledztwo co do tego morderstwa… Wyszłam stamtąd ponad 3 godziny temu… Wątpię czy tej plamię można w ogóle zrobić sekcje zwłok…
Po pewnym czasie usłyszałam ciche pukanie do drzwi i nie czekając na moją odpowiedź do pokoju wszedł - jak zwykle zgarbiony - Ryuzaki.
- I jak? - spytałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Właściwie to nie najlepiej… w zasadzie nie posunęliśmy się ani trochę do przodu a morderstwo niczym nie różni się od pozostałych. Wiemy jedynie że miejscem zbrodni jest Paryż więc morderczyni przebywa w Francji. Ważnym szczegółem jest to, o czym ci jeszcze nie mówiłem, że wszystkie dzieci należały do najbogatszych rodzin w Londynie, a teraz bogatej rodziny z Paryża. Skoro wiemy już że celem jest Paryż obstawiliśmy podstawową ochroną wszystkie dzieci z zamożniejszych rodzin. Problem w tym że w przypadku Londynu zrobiliśmy to samo i nie wiele to pomogło, niestety…
- To co teraz robimy?
- Lecimy do Paryża, musimy być na miejscu.
- Naprawdę?! - zapytałam z ekscytacją w głosie.
Zawsze chciałam odwiedzić Paryż, lecz okoliczności w których miałam to zrobić nie były raczej powodem do szczęścia. Mimo wszystko zadowolona oświadczyłam że idę na zakupy.
Wstałam i ruszyłam do biura w który nadal siedział Ryuzaki w identycznej pozycji w jakiej go zostawiłam. Rozmawiał z kimś przez mikrofon w słuchawkach - prawdopodobnie z jednym z naszych ludzi. Na stoliku stał też wielki deser truskawkowy który L jadł trzymając łyżeczkę w lewej ręce a w prawej myszkę od komputera.
- Co się stało?? - spytałam wchodząc do pokoju.
- Znaleźliśmy ją, kolejne morderstwo tym razem we Francji - odpowiedział tonem całkowicie pozbawionym emocji - za chwilę dostaniemy zdjęcia z miejsca zbrodni, ale jest już potwierdzone że to ona - dodał.
- To chyba dobrze… - zaczęłam niepewnie.
- Owszem, dobrze że wiemy już gdzie przebywa. Źle że dopuściliśmy do kolejnego morderstwa.
Otrzymano plik.
Czarnowłosy skierował kursor myszki na ikonę z aby odebrać otrzymane zdjęcia.
Na ekranie ukazał się straszny widok. Pobladłam.
Ryuzaki rzucił się na mnie z rękami aby zasłonić mi oczy, ale było już za późno - wszystko zobaczyłam. Na zdjęciu było widać zwłoki, choć właściwie trudno było stwierdzić że jest to człowiek. Krwawa miazga wnętrzności zdobiąca podłogę, a na środku tej plamy mała porcelanowa lala pozostawiona przez morderczynie przy każdym zmasakrowanym dziecku równie dobrze mogąca robić za podpis “To moje dzieło”.
Krew i flaki.
Byłam całkowicie blada, nogi ugięły się pode mną odmawiają posłuszeństwa i wylądowałam na ziemi. Objęłam kolana rękoma i wpatrywałam się przed siebie powtarzając: Jaki człowiek…? Jaki człowiek jest zdolny do czegoś takiego? Jaki..?
Chłopak nie wiedząc co zrobić chwycił w palce jedną z truskawek w deserze, ukucnął obok mnie, chcąc mnie chyba pocieszyć.
- Am - powiedział przysuwając truskawkę do moich ust.
Było to dziwne zachowanie lecz mimo woli uśmiechnęłam się.
- Dziękuje - odpowiedziałam i zjadłam podarowaną truskawkę.
- Może wyjdziesz? - zaproponował na co od razu przytaknęłam i pospiesznie opuściłam pokój.
Myślałam że mam dość siły by zemścić się za tatę, że mam dość siły by spełnić jego żądania i pójść w jego ślady, myślałam że mam dość siły by pracować razem z Ryuzakim, myślałam że mogę nosić miano asystentki L’a, myślałam że dam radę… - myliłam się.
Po tym co zobaczyłam miałam ochotę stąd uciec z powrotem do przytulnego domku na wsi, ale nie miałabym już z kim go dzielić. Nie ma dla mnie powrotu, nie mam do kąd iść… muszę się starać! muszę być silna! - tak rozmyślałam zamknięta w swoim pokoju a myśli te doprowadzały mnie do płaczu.
Następnie pomyślałam o L i jego próbie uspokajanie mnie truskawką. Prawdę mówiąc było to dość słodkie i miłe z jego strony. Eh.. widać będę skazana na mieszkanie z tym dziwakiem - i na tą myśl uśmiechnęłam się.
Ciekawe jak idzie śledztwo co do tego morderstwa… Wyszłam stamtąd ponad 3 godziny temu… Wątpię czy tej plamię można w ogóle zrobić sekcje zwłok…
Po pewnym czasie usłyszałam ciche pukanie do drzwi i nie czekając na moją odpowiedź do pokoju wszedł - jak zwykle zgarbiony - Ryuzaki.
- I jak? - spytałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Właściwie to nie najlepiej… w zasadzie nie posunęliśmy się ani trochę do przodu a morderstwo niczym nie różni się od pozostałych. Wiemy jedynie że miejscem zbrodni jest Paryż więc morderczyni przebywa w Francji. Ważnym szczegółem jest to, o czym ci jeszcze nie mówiłem, że wszystkie dzieci należały do najbogatszych rodzin w Londynie, a teraz bogatej rodziny z Paryża. Skoro wiemy już że celem jest Paryż obstawiliśmy podstawową ochroną wszystkie dzieci z zamożniejszych rodzin. Problem w tym że w przypadku Londynu zrobiliśmy to samo i nie wiele to pomogło, niestety…
- To co teraz robimy?
- Lecimy do Paryża, musimy być na miejscu.
- Naprawdę?! - zapytałam z ekscytacją w głosie.
Zawsze chciałam odwiedzić Paryż, lecz okoliczności w których miałam to zrobić nie były raczej powodem do szczęścia. Mimo wszystko zadowolona oświadczyłam że idę na zakupy.
Zakupy w Londynie!
Musiałam kupić sobie parę rzeczy, jednak uparłam się żeby kupić ubrania dla siebie i Ryuzakiego na podróż. Zwłaszcza dla niego bo wygląda jak wyjęty psu z gardła. Chłopak nie protestował więc zadowolona wyszłam na miasto.
***
Krew… Krew… Krew… krew - na zakupach mimo woli dalej o tym myślałam.
Kupiłam już:
Mały koszyczek truskawek - bo po tej jednaj nadal miałam na nie ochotę
Kilka innych życzy do jedzenia - żeby nie musieć żyć na pieniądzach Ryuzakiego tym bardziej że je on chyba wyłącznie słodycze i pije przesłodzoną kawę.
Trochę zwykłych ciuchów dla siebie które mi się wyjątkowo spodobały.
Szampon do włosów, płyny do mycia, pastę do zębów i inne środki higieny osobistej - których w domu wiele nie zauważyłam.
Nadeszła pora na ubrania dla nas… hmm… L jest najwybitniejszym detektywem świata, najinteligentniejszą osobą jaka istnieje, lecz nikt nie będzie wiedział że to on, bo ze względów bezpieczeństwa nikt nie zna jego prawdziwego imienia ani wyglądu. Jaki to zaszczyt że ja znam go osobiście! Mimo tego że nie będzie wiadomo kim jest, nadal będziemy ważnymi osobistościami, bo zamieszkamy w strasznie drogim hotelu. Tak więc musimy wyglądać jak należy. Pieniądze w tym celu dał mi Ryuzaki więc nie musiałam się martwić cenami i weszłam do jednego z najdroższych sklepów z odzieżą w całym Londynie, a następnie do jubilera. Czułam się przy tym świetnie! Wszyscy patrzeli na mnie jak na jakąś ważną osobowość co mi się nawet podobało. Po wybraniu wszystkiego w pełni zadowolona wróciłam do hotelu odprowadzona przez chłopaka poznanego w jednym z sklepów.
Kilka innych życzy do jedzenia - żeby nie musieć żyć na pieniądzach Ryuzakiego tym bardziej że je on chyba wyłącznie słodycze i pije przesłodzoną kawę.
Trochę zwykłych ciuchów dla siebie które mi się wyjątkowo spodobały.
Szampon do włosów, płyny do mycia, pastę do zębów i inne środki higieny osobistej - których w domu wiele nie zauważyłam.
Nadeszła pora na ubrania dla nas… hmm… L jest najwybitniejszym detektywem świata, najinteligentniejszą osobą jaka istnieje, lecz nikt nie będzie wiedział że to on, bo ze względów bezpieczeństwa nikt nie zna jego prawdziwego imienia ani wyglądu. Jaki to zaszczyt że ja znam go osobiście! Mimo tego że nie będzie wiadomo kim jest, nadal będziemy ważnymi osobistościami, bo zamieszkamy w strasznie drogim hotelu. Tak więc musimy wyglądać jak należy. Pieniądze w tym celu dał mi Ryuzaki więc nie musiałam się martwić cenami i weszłam do jednego z najdroższych sklepów z odzieżą w całym Londynie, a następnie do jubilera. Czułam się przy tym świetnie! Wszyscy patrzeli na mnie jak na jakąś ważną osobowość co mi się nawet podobało. Po wybraniu wszystkiego w pełni zadowolona wróciłam do hotelu odprowadzona przez chłopaka poznanego w jednym z sklepów.
***
- Jeeeestem !! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania.
Nikt mi nie odpowiedział więc odłożyłam torby z zakupami i udałam się do biura Ryuzakiego. Chłopak jak zawsze kucał na krześle wpatrując się w ekran i zajadając słodycze - tym razem wielkiego kolorowego lizaka.
- Co robisz? Cały czas pracowałeś? - zaczęłam pytać niepewnie.
- Myślę - odpowiedział krótko - i nie widzę w tym wszystkim sensu, coraz bardziej się gubię w dalszej dedukcji.
- Co robisz? Cały czas pracowałeś? - zaczęłam pytać niepewnie.
- Myślę - odpowiedział krótko - i nie widzę w tym wszystkim sensu, coraz bardziej się gubię w dalszej dedukcji.
- Mogę jakoś pomóc?
- Myślę że nie za bardzo, idź lepiej spać bo jedziemy jutro z samego rana.
- A ty się nie kładziesz?
Nie odpowiedział więc wyszłam rezygnując z dalszych pytań.
- Myślę że nie za bardzo, idź lepiej spać bo jedziemy jutro z samego rana.
- A ty się nie kładziesz?
Nie odpowiedział więc wyszłam rezygnując z dalszych pytań.
***
- Dzień dobry, Ryuzaki prosił panią obudzić ale widzę że panienka sama już wstała - powiedział Watari wchodząc do mojego pokoju.
Był on starszym mężczyzną, o krótkich siwych włosach i wąsach, nosi okulary i zwykle garnitur. Zaopiekował się małym L, wychował go i pomógł mu stać się genialnym detektywem. Doradzał mu i służył. W każdym razie tyle było mi na ten temat wiadomo.
- Tak już nie śpię - potwierdziłam z uśmiechem - za jaki czas jedziemy?
- Już wszystko jest w zasadzie gotowe, samolot mamy za trzy godziny więc niedługo musimy wyjeżdżać.
- Rozumiem… może pan zawołać Ryuzakiego?
- Już się robi - powiedział i wyszedł.
Po dziesięciu minutach do pokoju wszedł L z zadowoloną miną.
- Ubieraj to - rozkazałam bez żadnych powitalnych słów podając mu zakupione wczoraj ubrania.
- Tutaj? - zapytał z żartem w głosie.
Spojrzałam na niego z taką miną że bez pytań wziął ode mnie ciuchy i poszedł do łazienki się przebrać.
Wrócił po chwili a efekt był wręcz boski! - dokonałam jeszcze tylko kilku poprawek.
Chłopak zamiast wygniecionych ubrań miał teraz miał teraz na sobie białą nie dopiętą na górze koszule z postawionym kołnierzykiem, wąskie, ciemne spodnie które prezentowały się na nim idealnie ponieważ był bardzo szczupły i marynarkę. Podałam mu jeszcze srebrny zegarek na rękę i buty. Rozczochrane kruczoczarne włosy tworzyły artystyczny nieład, a ciemne wiecznie podkrążone oczy nadawały mu wrażenie tajemniczości.
Kiedy wszystko było gotowe stanęłam przed nim i zaczęłam podziwiać moje dzieło.
- Kya!! - pisnęłam z myślą że mogłabym go zjeść.
Czarnowłosy zaczerwienił się lekko zawstydzony przez co wyglądał jeszcze bardzie uroczo.
Dobra, STOP bo się zakocham - przeszło mi przez głowę.
Był on starszym mężczyzną, o krótkich siwych włosach i wąsach, nosi okulary i zwykle garnitur. Zaopiekował się małym L, wychował go i pomógł mu stać się genialnym detektywem. Doradzał mu i służył. W każdym razie tyle było mi na ten temat wiadomo.
- Tak już nie śpię - potwierdziłam z uśmiechem - za jaki czas jedziemy?
- Już wszystko jest w zasadzie gotowe, samolot mamy za trzy godziny więc niedługo musimy wyjeżdżać.
- Rozumiem… może pan zawołać Ryuzakiego?
- Już się robi - powiedział i wyszedł.
Po dziesięciu minutach do pokoju wszedł L z zadowoloną miną.
- Ubieraj to - rozkazałam bez żadnych powitalnych słów podając mu zakupione wczoraj ubrania.
- Tutaj? - zapytał z żartem w głosie.
Spojrzałam na niego z taką miną że bez pytań wziął ode mnie ciuchy i poszedł do łazienki się przebrać.
Wrócił po chwili a efekt był wręcz boski! - dokonałam jeszcze tylko kilku poprawek.
Chłopak zamiast wygniecionych ubrań miał teraz miał teraz na sobie białą nie dopiętą na górze koszule z postawionym kołnierzykiem, wąskie, ciemne spodnie które prezentowały się na nim idealnie ponieważ był bardzo szczupły i marynarkę. Podałam mu jeszcze srebrny zegarek na rękę i buty. Rozczochrane kruczoczarne włosy tworzyły artystyczny nieład, a ciemne wiecznie podkrążone oczy nadawały mu wrażenie tajemniczości.
Kiedy wszystko było gotowe stanęłam przed nim i zaczęłam podziwiać moje dzieło.
- Kya!! - pisnęłam z myślą że mogłabym go zjeść.
Czarnowłosy zaczerwienił się lekko zawstydzony przez co wyglądał jeszcze bardzie uroczo.
Dobra, STOP bo się zakocham - przeszło mi przez głowę.
Teraz ja wyszłam się przebrać w nowe ubrania.
Po chwili miałam na sobie krwiście czerwoną sukienkę, nie zbyt wysoki szpilki, drogą biżuterię, włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko wyprostowałam je specjalny płynem przez co z loków zrobiły się fale, na głowę ubrałam kapelusz z czarnymi różami, a na sukienkę czarną nażutkę. Dla lepszego efektu pociągnęłam też usta szminką.
- I jak wyglądam? - spytałam Ryuzakiego który nadal czekał na mnie w moim pokoju.
Chłopak długo mierzył mnie wzrokiem przez co czułam się skrępowana.
- Zajebiście - powiedział w końcu a ja wybuchnęłam śmiechem.
Nałożyłam jeszcze i jemu i sobie po parze ciemnych okularów i wyszliśmy przed hotel. Wszystkie rzeczy były już zabrane a Watari właśnie nas wymeldowywał. Czekała na nas czarna limuzyna z przyciemnionymi szybami do której wsiedliśmy otoczeni wzrokiem ludzi i odjechaliśmy na lotnisko, a stamtąd do Paryża.
To jest życie! - westchnęłam.
Po chwili miałam na sobie krwiście czerwoną sukienkę, nie zbyt wysoki szpilki, drogą biżuterię, włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko wyprostowałam je specjalny płynem przez co z loków zrobiły się fale, na głowę ubrałam kapelusz z czarnymi różami, a na sukienkę czarną nażutkę. Dla lepszego efektu pociągnęłam też usta szminką.
- I jak wyglądam? - spytałam Ryuzakiego który nadal czekał na mnie w moim pokoju.
Chłopak długo mierzył mnie wzrokiem przez co czułam się skrępowana.
- Zajebiście - powiedział w końcu a ja wybuchnęłam śmiechem.
Nałożyłam jeszcze i jemu i sobie po parze ciemnych okularów i wyszliśmy przed hotel. Wszystkie rzeczy były już zabrane a Watari właśnie nas wymeldowywał. Czekała na nas czarna limuzyna z przyciemnionymi szybami do której wsiedliśmy otoczeni wzrokiem ludzi i odjechaliśmy na lotnisko, a stamtąd do Paryża.
To jest życie! - westchnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz