piątek, 6 marca 2015

Death Note - Księżniczka śmierci - Rozdział VII,5 - DODATEK! Banoffee

Dam! dam dam dam!
Ku czci boskiego deseru <3 - Anastazja prezentuję :
“Ariana kontra zachcianki Ryuzakiego” - tom pierwszy kultowej trylogii “Szaleni detektywi”
autorstwa - Anastazji. S (której się nudzi i wymyśla głupoty)


a naszym sponsorem jest: ee… tak zwany brak sponsora ;-;
ZAPRASZAMY!


____

Dawno dawno temu, w jednym z wielu hoteli w Londynie:
Przerywnik Ariany: …w zwyczajny lipcowy dzień, kiedy to ja wraz z moim dziwnym współlokatorem próbujemy osiągnąć jakieś porozumienie :

- I jak idą prace nad zchwytaniem tego gwałciciela? - dopytywałam.
- Ta policja nic nie umie zrobić, jeśli my go nie złapiemy to nikt!

Przerywnik Ariany: Mówiąc “my” miał na myśli że on.
Przerywnik Ryuzakiego” Wcale że nie, ty mi bardzo pomagasz! (akurat)

 - Nie bądź taki pewny siebie, policja wie co robi! Z resztą ty również nie robisz zbyt wielkich postępów…
Chłopak nie odpowiadał a ja zirytowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. Oczywiście to co najbardziej rzucało się w oczy to miliony opakować po słodyczach, kubków po kawie i naczyń po deserach.
 - Jak ty to robisz że jesz tyle słodyczy a wcale nie tyjesz? Też tak chce!
Znowu nie odpowiedział.
 - Ale to jest bardzo nie zdrowe - kontynuowałam - musisz mieć straszny niedobór witamin… i niedobór żelaza od tej kawy… i w ogóle niedobór wszystkiego!
- Ty się lepiej martw o siebie.
 - O mnie?! A co ze mną nie tak? Ja się prawidłowo odżywiam.
 - To czemu jesteś taka niska?
 - Odwołaj to!
- Czemu? Przecież jesteś n i s k a !
 - Zabije… zabije… zabije!
 - Boże nie wiedziałem że masz takie kompleksy!

Przerywnik Ariany: Jak widać nasza dwójka mimo prób nie potrafi znaleźć porozumienia.
Możliwe że wynika to z tego że mamy do czynienia z nieprzeciętnie inteligentnym człowiekiem-pandą i zwyczajną dziewczyną która bez skutecznie próbuje coś tej “pandzie” uświadomić, ale za to “panda” myśli że jest najmądrzejsza na świecie i nikogo nie słucha.
Tak… to jest bardzo możliwe…


- Słuchaj no ty! Nie mam wcale żadnych kompleksów! Ale nie będziesz mi tu wypominał mojego wzrostu… tym bardziej że to nie ode mnie zależy!
- Dobrą żoną to ty chyba nie będziesz…
. . .
 - Że co?!
- Znaczy ja nie wiem kto będzie miał to nieszczęście za ciebie wyjść… ale ty tylko zrzędzisz, pewnie nawet nie umiesz gotować…
Powiedział to z całkowicie obojętną miną ale coś we mnie pękło.
Nikt mnie nie zechce? - Łzy same zaczęły mi cieknąć po oczach.
 - Nie! czekaj… czego ryczysz? nie to miałem na myśli, no daj spokój! - zaczął mnie uspokajać chłopak jednak bez skutecznie.

Przerywnik Ariany: Zaznaczam że WCALE nie było mi przykro! Udawałam łzy… bo tego no, bo to śmieszne jak on mnie pociesza! Naprawdę!
Ehh… to wracamy do opowieści:

 - Miałeś rację… ja tylko marudzę…
 - Wcale nie!
 - Tak…
 - Nie!
- Ta- akk…
 - Nie!
- TAK! i się ze mną nie kłóć!
 - No dobra… może i tak… ale…
 - WIEDZIAŁAM!
- Co?
 - Jednak uważasz że tylko marudzę! Nikt mnie nie kocha…
- Sama tak mówiłaś! czekaj no!


Przerywnik Ryuzakiego: No bo co ja miałem robić? Dziewczyna mi tu ryczy, a ja nie umiem się obchodzić z dziewczynami... *rumieni się*
(Ciekawe przez kogo ryczy...?)

Zrozpaczony chłopak, dalej nie widząc jak mnie pocieszyć (widocznie nie miał pod ręką truskawek) w końcu powiedział:
 - Sporo mi nie wierzysz że wcale nie jest tak jak powiedziałem… to może się założymy?
Powoli podniosłam na niego głowę?
 - Założymy? - spytałam zaciekawiona.
 - Tak… Powiedziałem że tylko marudzisz i nie umiesz nawet gotować…
 - Nie musisz tego powtarzać -,-
 - W takim razie może przygotujesz dla mnie jakiś deser na miłą kolacje i udowodnisz że potrafisz być dobrą partnerką?
Moje oczy się rozpromieniły.
 - Się robi szefie! - krzyknęłam wybiegając z pokoju.
Kobiety są dziwne - pomyślał L wzruszając ramionami i wracając do pracy.


Wstawka Ariany: Jak teraz tak myślę to on to zrobił tylko po to żebym dała mu spokuj i żeby mieć gotowy deser na kolacje… ale jestem głupia!

***

*Ari na zakupach*


Eh… no to trzeba kupić składniki… tylko co właściwie powinnam przygotować?
Chwila czy to nie Emil? - pomyślałam widząc w oddali znajomą sylwetkę.
 - Cześć! - krzyknęłam podbiegając do niego.
 - O hej! Co za spotkanie! Do kąt idziesz?
 - Na małe zakupy - oznajmiłam - chcę przygotować jakiś prosty deser na kolację, ale nie ma  żadnego pomysłu… no i nie jest zbyt dobra w kuchni…

Wstawka Ariany: Dobra... Przyznałam się! Pasuje?!


- Ja bardzo lubię gotować, to moja małe hobby - powiedział z widoczna radością na twarzy - i chętnie pomogę… ale gdzieś się śpieszę…
 - Do kąt?
- Nie ważne… Mam pomysł co mogłabyś zrobić, to bardzo prosty deser! Daj jakąś kartkę to zapisze ci przepis.
Podałam mu notesik a Emil zaczął pisać:

250 g kruchych ciastek

65 g masła
1 puszka masy krówkowej
2 banany, większe
300 ml śmietany 30 lub 36%
starta czekolada do dekoracji
Ciastka pokruszyć na miazgę. Masło stopić, przestudzić, połączyć z ciastkami, dokładnie wymieszać i wyłożyć masą formę. Wstawić spód do lodówki i schłodzić przez ok. pół godziny. Następnie wyłożyć na spód krówkę, pokrojone na plasterki banany i ubitą śmietanę. Można udekorować startą na wiórki czekoladą.

 - Proszę - powiedział z uśmiechem oddając mi notesik i pośpiesznie się żegnając.
Zadowolona kupiłam odpowiednie składniki i wróciłam do mieszkania.

Wstawka Ryuzakiego: Oczywiście mi nie powiedziała że przepis jest od tego Emila…

***
*pora kolacji*

puk puk - delikatnie zapukałam do gabinetu L’a.
 - Proszę - usłyszałam odpowiedź i po cichu weszłam.
 - Nie przeszkadzam?
- Nie, czemu pytasz? Zwykle wchodzisz bez pytania…
Nie odpowiedziałam i postawiłam przed nim talerzyk z kawałkiem “Banoffee” przygotowany według przepisu Emila.
 - Smacznego - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Chłopak zrobił minę typu “Kim jesteś i co zrobiłaś z Arianą?!” po czym wziął ode mnie łyżeczkę i spróbował deseru. Bez słowa zjadł całość zachowując totalne milczenie.

Wstawka Ariany: HAHAHA Ryuzaki bawi się w Magdę Gessler!!

 - I jak…? - zapytałam w końcu nie wytrzymując.
 - Bardzo dobre.
 - TAK??
 - No mówię przecież! Zajeb*ste!
Oczy mi się rozszerzyły a twarz rozpromieniła.
 - To teraz powiedz TO!
- Co?
 - Przyznaj że nie miałeś racji!
 - Aa… o to ci cały czas chodzi? Przyznaje będziesz dobrą żoną i TAK przegrałem zakład, zadowolona?
- Bardzo! - krzyknęłam przytulając go od tyłu. - To było słodkie <3
Chłopak spłonął rumieńcami.
Wstawka Ryuzakiego: Miałaś wyciąć ten fragment!

 - A co wygrałam w tym zakładzie, hmm?
 - Jak to co? O nic się nie zakładaliśmy!
 - No to ja coś sobie wybiorę… hihi
 - Mam się bać…?
 - Owszem! Za tydzień idziesz ze mną na zakupy! Buhaha!

I tak oto kończy się nasza bezsensowna opowieść… mam nadzieje że wynieśliście z niej dużo tego no… przesłania? A tak serio to przesłanie było TYLKO JEDNO! A mianowicie: Banoffee = <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz