piątek, 6 marca 2015

Fairy Tail - Porcelanowa lalka - Rozdział V - Szczęście i łzy

 — Czyli Ariana też idzie?? – upewniła się Erza.
  — Tak, idę – potwierdziłam.
  — W porządku...
  Siedzieliśmy przy stoliku, słuchając Erzy. Okazało się że faktycznie znalazła ich bazę która mieściła się w grocie na plaży i gdybyśmy szli jeszcze dalej, dalej brzegiem też byśmy na nią natrafili.
 Siedziałam na kolanach Graya a on obejmował mnie w pasie co było bardzo przyjemne. Było mi głupio że wcześniej z niego żartowałam, i że obraziłam się za tą akcje z winem.
  "To dzięki niemu tu jestem, tylko on mnie rozumie. Resztę nic nie obchodzę... On jest dla mnie inny. Kocham go!" – teraz byłam już tego pewna. Wydawało mi się że w jakimś stopniu jesteśmy podobni, coś nas łączy.
  — Ari, żyjesz? – spytał Gray.
  — Co? A, tak! – opowiedziałam wyrwana z zamyślenia.
  — Słuchaj bo to ważne! – skarcił mnie – może coś zjesz? – dodał po chwili.
  — Jadłam jabłko – stwierdziłam obojętnie.
  — Kiedy? Wczoraj???
  — Nooo...
  — I ty się dziwisz że mdlejesz?!?!? Weź coś stąd i zjedz!
 Na stole leżały różnego rodzaju potrawy, którymi poczęstowali nas mieszkańcy na obiad.
  — Nie mogę.
  — Czemu? – zdziwiła się Lucy.
  — Jestem wegetarianką, a wszystko tu jest chyba z mięsem...
  — SERIO!? – zdziwił się Natsu – jak można nie jeść mięcha?!?
  — Wiesz... mam powody, ale chyba nie czas o tym dyskutować – stwierdziłam sięgając po kromkę chleba.
 Gray nie skomentował, ale widocznie się zamyślił "Ha! Teraz on!"
  — Dobra, wróćmy do planowania – powiedziała Erza – Myślicie że lepiej zaatakować po zmroku??
  — Możemy iść nawet teraz! To nie powinno być trudne! – krzyknął Natsu zapalając ogień na pięści.
  — Tak, o zmroku będzie najlepiej – powiedział Gray a ja i Lucy się z nim zgodziłyśmy.
  — CZEMU MNIE NIKT NIE SŁUCHA?!? – wrzasnął wkurzony Natsu.
  — Tak to już jest – powiedział Happy.
  — Pogódź się z tym – dodał Gray.
  — Jak ty się ubierzesz to ja się pogodzę!!!
  — CO?!?
  — Gray, twoja koszulka... – powiedziała  Erza z rezygnacją.
  Chłopak faktycznie zdjął koszulkę i znowu nie zauważyłam kiedy, ale mi to nie przeszkadzało... wręcz przeciwnie. Byłam jednak ciekawa skąd ma taki nawyk.
 "Trzeba będzie się kiedyś spytać"
  — Ty cholerny ekshibicjonisto!!!!! Nie przy dziewczynach!!! – krzyknął Salamander zaczynając kłótnie.
  — Zamknij mordę zapałko jedna!!!
  — Mi tam to jakoś specjalnie nie przeszkadza... – stwierdziłam półgłosem a Lucy i Erza zachichotały.
  — Ja ci dam zapałka, ty bałwanie!!!
  — A chcesz w pierdol?!?!?!
  — A TY CHCESZ?!?!
  "Znowu się leją..." – załamka...
  — A może dokończymy planować? – spytała Lucy.
  — Z nimi się nie da! – jęknęłam.

 ***

  — No więc tak to wygląda! – powiedziała zadowolona Erza kiedy wszystko już omówiła – tylko pamiętajcie że nikogo nie można zabić, wszystkich mamy dostarczyć żywych.
  — Jasnee okaże im litość – zaśmiał się Natsu.
  — A swoją drogą... Ari, nie widzieliśmy jeszcze twojej magii. Możesz nam pokazać??
  — Jak chcecie – powiedziałam obojętnie, choć w duchu się cieszyłam że mogę dać coś od siebie.
  Wstałam i wyciągnęłam przed siebie dłonie pomiędzy którymi zaczęło robić coraz się jaśniej aż uformowałam kulę światła.
  — To jest niebiańskie światło – pchnęłam kulę prosto w Erze a ona zręcznie obroniła się mieczem – tego rodzaju magia niebios pozwala mi też na korzystanie ze skrzydeł, pokazać?
  — Oczywiście.
  Skoncentrowałam siłę na moim ciele i światło podobne do tego między moimi rękoma otoczyło mnie całą i z osiadło na białych skrzydłach które pojawiły się z moich łopatek. Biel piór wręcz lśniła. Byłam z siebie bardzo zadowolona.
  — Wyglądasz jak anioł! – stwierdził Gray oniemiały.
  Reszta miła podobne miny. Rozpierało mnie szczęście!
  "Na reszcie zwrócili uwagę na moje umiejętności, teraz się na coś przydam!"
  — Możesz latać?? – spytała Lucy.
  — Mogę.
  — Wypaaas!!! – krzyknął Natsu.
  — Moc którą widzicie jest czerpana ze słońca, a nocą czerpię ją z księżyca. Oczywiście księżyc również świeci światłem słonecznym które się od niego odbija, jednak nocą moja magia się różni, choć jest tak samo potężna to jednak inna.. – wytłumaczyłam.
  — Rozumiem... – powiedziała Erza – a na czym ta inność polega?
  — Po pierwsze moje skrzydła są czarne, a światło działa w inny sposób... trudno to określić – nie wiedziałam co powiedzieć – musicie też wiedzieć że to nie jest pełna przemiana. Wymaga ona sporej mocy magicznej a ja wole ją oszczędzać na wieczór.
  — Co to jest ta pełna przemiana? – zapytała Lucy.
  — Eee... moc pełnej przemiany zależy od tego jakiego patrona przywołam... zastanawiam się czy nie dało by się tego porównać do podmian Erzy...
  — A jak to wygląda?? – dopytywał Natsu.
  — Już jej nie męczcie! Sami zobaczycie, przecież idziemy po zmierzchu!! – bronił mnie mag lodu.
  — Przecież nikt jej nie męczy!! – zaprzeczył Salamander.
  Cofnęłam skrzydła i ponownie usiadłam czarnowłosemu na kolana a ten przejechał ręką po mojej łopatce, tak jakby szukał ich śladu.
  — Ja chyba pójdę spać... skoro mamy iść nocą – stwierdziłam ziewając.
  — Dobranoc! – powiedział Gray całując mnie czule w czoło na co Natsu zrobił dziwną minę.
  — To ja idę na zwiady! Nie usiedzę w miejscy aż do zachodu – stwierdził różowowłosy – ..aaa Gray, też chodź lepiej ze mną! – zaśmiał się – opowiem ci coś ciekawego – wyszczerzył swoje białe kiełki.
  — Ciekawe niby co??
  — No choć lodówko!!!
  — Powiedział piekarnik...
***

    — Noo... to... co ciekawego chcesz mi opowiedzieć? – Spytał Gray Natsu z nutą kpiny.
  — Nie, to raczej ty mi coś opowiesz!
  — Jaaaa?? Co niby??
  — No jak to co? O tobie i o Arianie! Jak ci idzie??? – spytał szczerząc zęby.
  — Nie twoja sprawa...
  — No nie bądź skneraa...! Bo jej zacznę opowiadać co robiłeś jak byłeś mały!!!
  Chłopaki szli na zwiady w pobliże groty przemytników, aby nieco rozeznać się w terenie i porozmawiać, jeśli można było nazwać to dialogiem...
  — Ale o co tobie w ogóle chodzi?
  — Oj, przestań! Przecież wiem że ją kochasz! To jest oczywiste... a nie powiem, pasujecie do siebie!
  — Czemu tak myślisz? – dopytywał.
  — No dwa takie Emosy!
  — Czy ty już wiesz może co to Emo?!?
  — Wisi mi to! Po prostu uważam że do siebie pasujecie! A ona też cie kocha jak nic!!!
  — Ona...? mnie...?
  — No oczywiście! A tak w ogóle to nie zaprzeczasz! Czyli mam racje!!!
  — W rozmowie z tobą zaprzeczanie nie ma sensu... ty i tak nie słuchasz!
  — Racja!!! Powinieneś ją gdzieś zabrać jak wrócimy! Coś skromnego... zachód słońca czy coś, one lubią takie rzeczy!
  — Weź mi tu nie pierdol! Lepiej powiedz skąd ty niby wiesz takie rzeczy!!!
  Natsu w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego o Lisannie, i znacznie się zaczerwienił.
  "Ha! Zgasiłem go!" – pomyślał czarnowłosy – "Co go napadło?" Od kogo jak od kogo, ale od Natsu się takiego wykładu się nie spodziewał.
  — Coś jeszcze? – zapytał śmiejąc się.
  — Tak! Całowaliście się już???
  — Oczywiście! Zaraz po przejażdżce po tęczy, wiesz?
  — kłamiesz!
  — NO-CO-TY?!?
  — A chcesz w ryj???
  — Za to z nią spałem – powiedział z ciekawością czekając na reakcje.
  — Co??? Znacie się od chyba pięciu dni i już do łóżka?!?!?!? A no tak, coś mówiła że ją zgwałciłeś... nawet ci za to przywaliłem... Zboczeńcu ty!!!
  — Ja jej nie zgwałciłem! Poza tym byłem pijany...
  — Oooooooooooo!!! upiłeś się? Serio?
  — Tak, problem?
  — Nie no skąd... nie ma to jak się upić przed nocą z dziewczyną!
  — No właśnie dlatego tak się wtedy wkurwiła... – wyjaśnił i dodał – i spaliśmy w jednym łóżku TYLKO dlatego że drugiego nie było... – ale Natsu już nie słuchał.
  — To by wiele wyjaśniało... Ale już jest git, nie? One długo się nie fochają...
  — Masz racje, krótko ale porządniee... – przyznał wspominając dzisiejszą kłótnie.
  — Dokładnie! To co, weźmiesz mnie na świadka?!?!
  — A W ŻYCIU!!!!!
  — Chcesz w ryj???
  — Dawaj!!!

 ***

  — Co ty robisz? – Zapytał Gray wchodząc do pokoju i widząc że nie śpię tylko wpatruje się w sufit.
  — Ćpam marzeniami – odpowiedziałam spokojnie.
  — Okey... nie przeszkadzam?
  — Nie no coś ty! Chodź będziemy ćpać razem!!!
  — A o czym tak marzysz? – spytał siadając.
  — O takich pierdołach – stwierdziłam – nic ważnego ludzkie sprawy, rozumiesz?
  — Taaaa...
  — Chciałeś coś? – zapytałam zastanawiając się po co tu właściwie przyszedł.
  "Może wyzna mi miłość?" – to była pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, oczywiście wiedziałam że to raczej mało prawdopodobne... "No bo o czym może chcieć ze mną pogadać? Wróć! Nawet nie wiem czy chce gadać... moje myśli chyba zbyt galopują w przyszłość"
  — Wiesz, bo ja... – zaczął ale nie skończył bo do pokoju wpadł Natsu pchając drzwi kopniakiem.
  — A co wy tu świntuszycie?!?! – spytał choć widocznie się rozczarował.
 "Ciekawe co se myślał? Że też musiał wbić w takim momencie..." – pomyślałam wkurzona.
  — Co chcesz? – spytał za mnie mag lodu.
  — Zaraz idziemy, Erza kazała was wołać... – powiedział i puścił oko do Graya, co go widocznie wkurzyło.
  — Już idziemy! – zapewnił – Ariana, dasz radę?
  — Tak jasne! Już się wyspałam! Idźcie ja za chwilkę dojdę...
  Chłopcy wyszli, a ja zostałam sama. "Co on chciał mi powiedzieć?!? Nie wytrzymam"

  Po chwili gotowa dołączyłam do reszty i ruszyliśmy w kierunku groty.

 ***

  Siedziałam z Grayem w krzakach (wiem że głuuupio to brzmi więc może bardziej rozbuduje sytuacje). Podzieliliśmy się w pary, a ja oczywiście przypadłam na Graya. Każdy miał obserwować grotę z innego punktu a nasz punkt przypadł tu i zaszywszy się w krzakach śledziliśmy sytuacje.
  Statek z świeżym towarem powinien niedługo dopłynąć do wyspy i podczas przenoszenia go do groty planowaliśmy zaatakować.
  — Czy ta sytuacja nie jest dziwna? – zapytał mnie chłopak.
  — Ale jaka? – udałam głupią.
  — No że siedzimy razem w krzakach...
  — Tak dość dziwna, zwłaszcza że znowu nie masz na sobie koszulki – stwierdziłam spojrzawszy na niego.
  "Może spytać się o to co chciał powiedzieć? Ale czy to odpowiedni moment? Na pewno powie: już nie ważne"
  — Co się tak patrzysz? – spytał podejrzliwie.
  — Po to mam oczy, nie? – powiedziałam dalej patrząc na niego wzrokiem pełnym pasji, robiąc mu przy tym na złość.
  — Aż taki jestem boski? – zapytał śmiejąc się.
  — Tego nie powiedziałam – "mam pomysł - geniusz zła!" – chociaż... może i tak uważam.
  — Taak??
  — Taak – powiedziałam tuląc się do niego – jesteś taki... wyjątkowy!
  Chłopak był całkowicie zdezorientowany,  bardzo zdziwiło moje zachowanie, chociaż widocznie mu się to podobało.
  — Słuchaj... Gray.... Co chciałeś mi w tedy powiedzieć? W tedy gdy wszedł Natsu?
  — Ja, chciałem żebyś wiedziała że zawsze... IDĄ!!
  — Idą?
  — Idą z tym towarem! Przepraszam, musimy obserwować, ale było miło! Jak będziesz jeszcze kiedyś chciała się poprzytulać w krzakach to daj znać! – powiedział czarnowłosy szczerząc zęby.
  Zrobiłam się cała czerwona i było mi głuuupio.
  "Cholera!!! Już prawie go miałam!!! Chce wiedzieć..."
  — Atakujemy?? - spytałam próbując ukryć zmieszanie.
  — Hmm... coś jest nie tak, Natsu normalnie już byłby w trakcie wybijania mu zębów... nie ma też znaku na atak od Erzy.
  — To co robimy? - zapytałam wystraszona.
  "Może coś im się stało? Nasz punkt obserwacji jest dość oddalony od pozostałych, mogli ich znaleźć i porwać"
  — Nie wiem... chyba powinniśmy atakować.
  — A jeśli znaleźli resztę i się nas spodziewają? Nie wiadomo jak silnej magii używają!
  — Masz racje, ale trzeba spróbować. Zostań tu i w razie jakby coś źle poszło uciekaj!
  — Ale...
  Chłopak już ruszył z lodowym atakiem...
***

    Gray obezwładnił bez problemu ludzi niosących skrzynie z towarem i dokładnie ich wypytał. Okazało się że porwali Natsu z Lucy i przetrzymywano ich w grocie.
 "Erza na pewno  ruszyła z odsieczą"
  Również pobiegliśmy do groty jednak okazało się to pułapką. Gray toczył walkę z człowiekiem czekającym na nas przed wejściem do środka. Używał on bardzo dziwnego rodzaju magii, mój ukochany był ledwo żywy. "Co robić?"
  — Uciekaj! – krzyknął w moją stronę.
  "Jeśli chce walczyć muszę aktywować swoją magie. Jakiego patrona przyzwać?"
  — Dam radę, uciekaj! – powtórzył.
  — Nie żartuj! Jesteś ledwo żywy, daj dziewczynie cię ratować będzie zabawniej! Chociaż... co ona tam może? – zakpił mężczyzna.
 "Co ja mogę?" – Spojrzałam na księżyc.
  — O księżycu pozwól mi na korzystanie z twojej magi światła niebiańskiego! Patronko Luno, użycz mi swoich mocy! – po tych słowach otoczyło mnie srebrne światło.
  Z łopatek wydobyły się czarne skrzydła, a moje ubrania zostały podmienione na strój z świata duchów odpowiadający wybranej patronce.
  Gray spojrzał na mnie: Blada cera, czerwone usta, czarno czerwona sukienka z białymi falbankami i pasujące kokardy we włosach, czarne rękawiczki i kolanówki, skrzydła jak u kruka.
  "Wygląda jak anioł śmierci, a mimo to tak pięknie... więc to jest ta całkowita przemiana przy użyciu mocy patrona" – pomyślał.
  — Magia anielska? Szacunek... ale ze mną i tak nie wygrasz! – facet strzelił we mnie fioletową błyskawicą której ledwo co uniknęłam wzbijając się w górę. Wylądowałam obok maga lodu.
  "Co robić?" nie umiałam walczyć, nigdy nie stoczyłam poważnego pojedynku na magie.               Luna była moją najsilniejszą nocną patronką, jednak moja magia światła niebiańskiego była słabo rozwinięta. Potrafiłam przywołać moce jedynie pięciu patronów w tym dwóch nocnych, więc w razie porażki miałam tylko jednego do przywołania. "Teraz muszę polegać na mocy Luny"
  — Damy radę! – zapewnił Gray jakby czując moją niepewność.
  — Boję się...
  — Ja też – przyznał – ale to nie jest pora na wątpliwości! – dodał używając magii lodowego tworu.
  Uformowałam kule z srebrzystego światła i pchnęłam w stronę przeciwnika, jednak ta ledwo go musnęła.
  "Cholera! Nie umiem!" Spróbowałam jeszcze raz tym razem celniej bo dostał w nogę. Rozzłoszczony z krzykiem bólu cisną prosto we mnie błyskawicą, lecz Gray w ostatniej chwili obronił mnie lodową tarczą.
  Czarnowłosy i mężczyzna zaczęli miotać w siebie na przemian błyskawice barwy fioletu i lód. Wzbiłam się w powietrze formując największą kule na jaką pozwalał mi poziom mojej magii.
  — O Luno moja patronko użycz mi mocy równej twojej, abym ja powierniczka twej magii światła niebiańskiego mogła wypełnić daną mi powinność! – po tych słowach formowana kula stała się kryształowo niebieska i znacznie się powiększyła.
  "Mam tylko jeden strzał" Tamten zajęty był Grayem, nie widział mnie. Miałam tylko jedną szanse i jedyny strzał.
  "Czy dam radę? A co jeśli trafie Graya?" – ta myśl nie dawała mi spokoju. "Musze to zrobić" – cała się trzęsłam.
 "TERAZ!" – pchnęłam kulą najdokładniej i najmocniej jak tylko potrafiłam.
 — Traafiłam...? – zapytałam sama siebie ledwo widząc, wyczerpana po tak dużej utracie mocy.
 Zakręciło mi się w głowie... "Tylko nie teraz! Jestem w powietrzu!"
Nie zdążyłam nawet spanikować,
Zemdlałam...

 ***

  "Oh... czemu jak zemdleje to zawsze budzę się w jego objęciach? To takie romantyczne... nie, wróć... o czym ja myślę?"
  — Czemu żyje...? – zapytałam go przymulonym głosem.
   Wciąż kręciło mi się w głowie.
  — Co to za pytanie?! Złapałem cię! – powiedział takim tonem jakby nie możliwa była w ogólę żadna inna wersja.
   Uśmiechnęłam się
  — Gdzie my jesteśmy? Czy to statek?
  — Tak, misja jest już wykonana, wszyscy są już bezpieczni. Jesteśmy w drodze do Magnolii.
  — Dziękuje! Gray! Ja... – nie wiedziałam co powiedzieć łzy zalewały mi twarz.
  — Cii... już dobrze...
  Spojrzałam w jego kryształowe oczy. Serce waliło jak oszalałe, wypełnione nienawiścią do siebie i miłością do niego.
  — Uratowałeś mi życie...
  — Ty moje też!
  — Trafiłam?!? – pytałam nie dowierzając.
  — Tak! Wiesz... musimy sobie coś wyjaśnić, to nie jest normalne tak często mdleć.
 "Jaka byłam głupia!"
  — Wiem... – westchnęłam ze smutkiem – powinieneś to wiedzieć, pogadamy na miejscu...
  — Dobrze... spokojnie...
 "A co jeśli będzie tak samo jak z Emilem? Nie wytrzymam tegoo... muszę... muszę to powiedzieć zanim go stracę!"
  — Gray... ja, ja... – nie mogłam mówić przez łzy, chciałam krzyczeć.
  — Ariana, kocham cię! – wypowiedział niespodziewanie to co ja właśnie próbowałam z siebie wyrzucić.
Nie mogłam uwierzyć. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, święcącymi się od łez i niedowierzaniem na twarzy. Gray patrzył wystraszony, czekając na jakąkolwiek reakcje, czy potwierdzenie. Nie mogłam wydusić z siebie słowa...
    — TEŻ CIĘ KOCHAM IDIOTO ! – krzyknęłam w końcu śmiejąc się i płacząc jednocześnie.
   Teraz on parzył na mnie z niedowierzaniem.
   — A coś ty myślał!?
   Dalej śmiejąc się przez łzy rzuciłam się na niego z taką siła że wylądował na ziemi a ja na nim tuląc się do niego mocno. Nasze twarze prawie się stykały... Gray uśmiechnął się do mnie, ja przeczesałam rękoma jego czarne włosy... i po chwili nasze usta złączyły się pocałunkiem, a potem jeszcze jednym... i kolejnym...
  "To chyba w takich momentach powinno się mdleć..." Byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem! Gray czuł to samo.

 "Czy gdy pozna prawdę wszystko się zmieni?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz