Autor: język francuski użyty w tym rozdziale to "google tłumacz" więc może nie być do końca poprawny ;)
- PARYŻ! - wykrzyknęłam kiedy wysiadałam z samolotu na lotnisku.
Ponownie wsiedliśmy do limuzyny która miała dowieść nas do hotelu. Byłam bardzo podekscytowana: ze wsi do Londynu a następnie do Paryża! I to samolotem! - były to dwa moje pierwsze loty. I to z kim?!
- Co ty się tak podniecasz? - zapytał Ryuzaki siedzący obok mnie z tyłu samochodu.
Z nim… - dokończyłam w myślach zirytowana.
- Nie podniecam się, tylko cieszę się ze zobaczę Paryż - wyjaśniłam.
- Nie przyjechaliśmy zwiedzać - uciął odwracając wzrok.
Na te słowa pobladłam…
No tak przyjechaliśmy tu nie po to by podziwiać piękno Paryża, tylko po to by ścigać morderczynie niewinnych dzieci. Eh… musiał mi o tym przypominać.
Po dotarciu na miejsce wysiedliśmy z Limuzyny i udaliśmy się do recepcji (Watariego nie było z nami, udał się załatwić sprawy z miejscową policją). Wszytko było już omówione, musieliśmy użyć fałszywych nazwisk i udawać bogatych nastolatków na wczasach. Chłopak był już pełnoletni więc nie było problemu. Umiał też płynnie mówić po Francusku co słysząc byłam zachwycona. Podobno potrafi mówić płynnie w ponad pięciu językach.
- Bonjour - przywitał się brunet z recepcji.
- Bonjour, Parlez-vous anglais? - odpowiedział L chcąc przejść na angielski tak żebym ja również rozumiała.
- Si, co będzie dla państwa? - powiedział choć z mocnym francuskim akcentem.
- Jedno mieszkanie możliwie jak największe, na czas bliżej nie określony.
- Rozumiem… En vacances avec sa fiancée? - zapytał Ryuzakiego z jakiegoś powodu po francusku.
- Si, si - Potwierdził czarnowłosy nagle obejmując mnie w talii.
Byłam zdziwiona ale nie protestowałam czując że chce on coś w ten sposób osiągnąć. Francuz roześmiał się.
- Na pewno nie jedna mała sypialnia? - spytał mnie puszczając oko.
- Eee… - nie za bardzo rozumiałam o co chodzi.
Ryuzaki dokończył załatwianie zakwaterowania a ja odeszłam kawałek na bok bojąc się tego Francuza. Po jakimś czasie odebrał złoty kluczyk do pokoju o numerze 128.
Podczas wjeżdżania windą zaczęłam go pytać.
- O co mu chodziło?
- Pytał się czy jestem z narzeczoną na wczasach - wyjaśnił niewinnie.
- To czemu nie zaprzeczyłeś?
- Bo tak jest bardziej wiarygodnie - odpowiedział - nie przeszkadza ci to...? - dodał po chwili.
- Nie wcale - zapewniłam z lekkim uśmiechem.
- il est bon, parce que vous êtes une jolie fille
Ponownie wsiedliśmy do limuzyny która miała dowieść nas do hotelu. Byłam bardzo podekscytowana: ze wsi do Londynu a następnie do Paryża! I to samolotem! - były to dwa moje pierwsze loty. I to z kim?!
- Co ty się tak podniecasz? - zapytał Ryuzaki siedzący obok mnie z tyłu samochodu.
Z nim… - dokończyłam w myślach zirytowana.
- Nie podniecam się, tylko cieszę się ze zobaczę Paryż - wyjaśniłam.
- Nie przyjechaliśmy zwiedzać - uciął odwracając wzrok.
Na te słowa pobladłam…
No tak przyjechaliśmy tu nie po to by podziwiać piękno Paryża, tylko po to by ścigać morderczynie niewinnych dzieci. Eh… musiał mi o tym przypominać.
Po dotarciu na miejsce wysiedliśmy z Limuzyny i udaliśmy się do recepcji (Watariego nie było z nami, udał się załatwić sprawy z miejscową policją). Wszytko było już omówione, musieliśmy użyć fałszywych nazwisk i udawać bogatych nastolatków na wczasach. Chłopak był już pełnoletni więc nie było problemu. Umiał też płynnie mówić po Francusku co słysząc byłam zachwycona. Podobno potrafi mówić płynnie w ponad pięciu językach.
- Bonjour - przywitał się brunet z recepcji.
- Bonjour, Parlez-vous anglais? - odpowiedział L chcąc przejść na angielski tak żebym ja również rozumiała.
- Si, co będzie dla państwa? - powiedział choć z mocnym francuskim akcentem.
- Jedno mieszkanie możliwie jak największe, na czas bliżej nie określony.
- Rozumiem… En vacances avec sa fiancée? - zapytał Ryuzakiego z jakiegoś powodu po francusku.
- Si, si - Potwierdził czarnowłosy nagle obejmując mnie w talii.
Byłam zdziwiona ale nie protestowałam czując że chce on coś w ten sposób osiągnąć. Francuz roześmiał się.
- Na pewno nie jedna mała sypialnia? - spytał mnie puszczając oko.
- Eee… - nie za bardzo rozumiałam o co chodzi.
Ryuzaki dokończył załatwianie zakwaterowania a ja odeszłam kawałek na bok bojąc się tego Francuza. Po jakimś czasie odebrał złoty kluczyk do pokoju o numerze 128.
Podczas wjeżdżania windą zaczęłam go pytać.
- O co mu chodziło?
- Pytał się czy jestem z narzeczoną na wczasach - wyjaśnił niewinnie.
- To czemu nie zaprzeczyłeś?
- Bo tak jest bardziej wiarygodnie - odpowiedział - nie przeszkadza ci to...? - dodał po chwili.
- Nie wcale - zapewniłam z lekkim uśmiechem.
- il est bon, parce que vous êtes une jolie fille
- Co to znaczy? - zapytałam zdziwiona.
- Nie ważne.
Miałam zamiar pytać dalej ale winda dojechała na odpowiednie piętro.
Przeszliśmy korytarzem szukając drzwi z odpowiednik numerkiem. Były to ostatnie drzwi po lewej.
Mieszkanko nie okazało się tak duże jak przewidywałam: dwa pokoje + łazienka. Jednak rozmiar, jakość i umeblowanie były po prostu poza moją skale. Jeden z pokoi był czymś w rodzaju salonu z pięknymi drewnianymi meblami, szklanym stolikiem, wielkim oknem z wyjściem na balkon przez które było widać wieżę Eiffla. Pokój urządzony był nowocześnie a na ścianach widać było ciekawe wzory.
Drugi pokój był sypialnią z tylko jednym łóżkiem małżeńskim.
No tak niby jesteśmy parką na romantycznych wczasach w Paryżu… Ciekawe czy facet z recepcji sam nam wcisnął mieszkanie z jednym łóżkiem czy Ryuzaki takiego zażądał. Chociaż w sumie to jeszcze nie widziałam żeby on kiedykolwiek spał - pomyślałam.
Pokój urządzony był podobnie jak pierwszy.
Jednak prawdziwym luksusem była łazienka, pokryta drobnymi śnieżno białymi kafelkami, z jedną ścianą która w całości była lustrem, OGROMNĄ wanną z jacuzzi, i całą resztą wyposażenia.
Na ten widok chciałam popłakać się ze szczęścia!
Biegałam po mieszkaniu jak szalona odkrywając coraz to nowsze wygody których tu doznam.
- I jak ci się podoba? - zapytał w końcu chłopak śmiejąc się ze mnie.
- JEST CUDOWNE! - wykrzyknęłam przytulając go mocno w talii w formie podziękowania.
Chłopak się zarumienił.
Miałam zamiar pytać dalej ale winda dojechała na odpowiednie piętro.
Przeszliśmy korytarzem szukając drzwi z odpowiednik numerkiem. Były to ostatnie drzwi po lewej.
Mieszkanko nie okazało się tak duże jak przewidywałam: dwa pokoje + łazienka. Jednak rozmiar, jakość i umeblowanie były po prostu poza moją skale. Jeden z pokoi był czymś w rodzaju salonu z pięknymi drewnianymi meblami, szklanym stolikiem, wielkim oknem z wyjściem na balkon przez które było widać wieżę Eiffla. Pokój urządzony był nowocześnie a na ścianach widać było ciekawe wzory.
Drugi pokój był sypialnią z tylko jednym łóżkiem małżeńskim.
No tak niby jesteśmy parką na romantycznych wczasach w Paryżu… Ciekawe czy facet z recepcji sam nam wcisnął mieszkanie z jednym łóżkiem czy Ryuzaki takiego zażądał. Chociaż w sumie to jeszcze nie widziałam żeby on kiedykolwiek spał - pomyślałam.
Pokój urządzony był podobnie jak pierwszy.
Jednak prawdziwym luksusem była łazienka, pokryta drobnymi śnieżno białymi kafelkami, z jedną ścianą która w całości była lustrem, OGROMNĄ wanną z jacuzzi, i całą resztą wyposażenia.
Na ten widok chciałam popłakać się ze szczęścia!
Biegałam po mieszkaniu jak szalona odkrywając coraz to nowsze wygody których tu doznam.
- I jak ci się podoba? - zapytał w końcu chłopak śmiejąc się ze mnie.
- JEST CUDOWNE! - wykrzyknęłam przytulając go mocno w talii w formie podziękowania.
Chłopak się zarumienił.
***
W nocy miałam poważne problemy z zaśnięciem.
Łóżko było wielkie, aksamitne w dotyku i pachniało różami tak mocno że wręcz mnie mdliło, a materac na nim tak miękki że aż się w nim zapadałam. Jak można spać w czymś takim?
Po długich próbach zaśnięcia zrezygnowałam i usiadłam na łóżku, odgarniają burze loków z twarzy.
Ciekawe co robi Ryuzaki? - pomyślałam - nie ma tu swojego biura, a cały sprzęt dojedzie jutro rano… mamy jedynie podręcznego laptopa z wszystkimi danymi dotyczącymi śledztwa. Czy to możliwe że pracuje na nim do tej godziny nadal?
Sięgnęłam po szlafrok i ubrałam go na koszule nocną, po czym wyszłam z sypialni do saloniku w którym powinien przebywać L i owszem był tam ale o dziwo spał. Zasnął na kanapie w swojej “kucającej pozycji”. Przed nim na stoliku stał włączony laptop.
Ciekawe czy przysnął podczas pracy, czy po prostu zawsze śpi w ten sposób? - zaczęłam się zastanawiać.
Śpiący L wyglądał dość słodko.
Natchniona nagłym pomysłem wróciłam do sypialni żeby wziąć ze sobą kocyk który wchodził w skład wyposażenia pokoju.
Zadowolona usiadłam obok niego na kanapie, okryłam nas oboje kocem i momentalnie zasnęłam.
Łóżko było wielkie, aksamitne w dotyku i pachniało różami tak mocno że wręcz mnie mdliło, a materac na nim tak miękki że aż się w nim zapadałam. Jak można spać w czymś takim?
Po długich próbach zaśnięcia zrezygnowałam i usiadłam na łóżku, odgarniają burze loków z twarzy.
Ciekawe co robi Ryuzaki? - pomyślałam - nie ma tu swojego biura, a cały sprzęt dojedzie jutro rano… mamy jedynie podręcznego laptopa z wszystkimi danymi dotyczącymi śledztwa. Czy to możliwe że pracuje na nim do tej godziny nadal?
Sięgnęłam po szlafrok i ubrałam go na koszule nocną, po czym wyszłam z sypialni do saloniku w którym powinien przebywać L i owszem był tam ale o dziwo spał. Zasnął na kanapie w swojej “kucającej pozycji”. Przed nim na stoliku stał włączony laptop.
Ciekawe czy przysnął podczas pracy, czy po prostu zawsze śpi w ten sposób? - zaczęłam się zastanawiać.
Śpiący L wyglądał dość słodko.
Natchniona nagłym pomysłem wróciłam do sypialni żeby wziąć ze sobą kocyk który wchodził w skład wyposażenia pokoju.
Zadowolona usiadłam obok niego na kanapie, okryłam nas oboje kocem i momentalnie zasnęłam.
***
- eee… Ari?
- Jeszcze minutkę kochanie… która godzinka?
- Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz?! ...no nie mówcie że znowu zasnęła...
- Jesteś taki wredny skarbie… daj mi pospać…
- A śpij sobie ile chcesz ale się tak do mnie nie lep!
- ...hmm?
Powili otworzyłam ciężkie, zaspane powieki rozbudzona z przyjemnego snu. Do pokoju wpadało już silne światło tak że delikatnie raziło po oczach.
Nagle zdałam sobie sprawę że przytulam się do chłopaka, który był widocznie zawstydzony i zarumieniony na twarzy. Momentalnie się od niego oderwałam lądując przy tym z kanapy na ziemi.
- Auaaaaa - jęknęłam z bólem.
- A właściwie to co ty tu robisz? - zapytał Ryuzaki dalej zarumieniony.
W tym momencie zrobiło mi się strasznie głupio. W nocy byłam tak śpiąca i zmęczona że nie myślałam co robię. Chciałam położyć się gdziekolwiek tylko nie w tym przeklętym łóżku. Ale jak ja mam mu się teraz tłumaczyć? Spałam tu bo łóżko jest niewygodne? W dodatku się do niego tuliłam… Ty idiotko! - skarciłam się w duchu.
- Eee… no bo…
Poczułam że robię się czerwona, a on przyglądał mi się pytająco. Te jego przeszywające spojrzenie - poczułam że przechodzą mi ciarki.
Siedzieliśmy tak patrząc się - ja w podłogę, on na mnie - oboje zawstydzeni aż w końcu L wzruszył tylko ramionami i wrócił do pracy przy laptopie. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Domyśliłam się że chłopak nie spał już od kilku godzin, nie chciał mnie jednak budzić. Ale kiedy zaczęłam go obejmować przez sen widocznie nie wytrzymał.
Wybiegłam z pokoju do swojej sypialni.
Jestem głupia, jestem głupia, jestem głupia.
- Eee… no bo…
Poczułam że robię się czerwona, a on przyglądał mi się pytająco. Te jego przeszywające spojrzenie - poczułam że przechodzą mi ciarki.
Siedzieliśmy tak patrząc się - ja w podłogę, on na mnie - oboje zawstydzeni aż w końcu L wzruszył tylko ramionami i wrócił do pracy przy laptopie. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Domyśliłam się że chłopak nie spał już od kilku godzin, nie chciał mnie jednak budzić. Ale kiedy zaczęłam go obejmować przez sen widocznie nie wytrzymał.
Wybiegłam z pokoju do swojej sypialni.
Jestem głupia, jestem głupia, jestem głupia.
***
W ramach rozluźnienia po tej sytuacji postanowiłam skorzystać z tej cudownej, ogromnej wanny z jakuzzi. Napełniłam ją po brzegi gorącą wodą i rozkoszowałam się kąpielą ponad godzinę.
Całkiem wyluzowana ubrałam się wyjściowo z myślą o małym zwiedzeniu Paryża.
- Gdzie idziesz? - zapytał czarnowłosy kiedy zobaczył że ubieram buty i szykuję się do wyjścia.
- Przejść się po mieście - wyjaśniłam - może… chcesz iść razem ze mną? - dodałam po chwili obojętnym tonem mimo że dość mi na tym zależało. (Nie chciałam chodzić sama bez towarzystwa i znajomości francuskiego po Paryżu)
Chłopak dłuższy czas nie odpowiadał skupiony na komputerze. W końcu odwrócił czarne, podkrążone oczy w moją stronę, wziął łyka kawy i powiedział:
- Właściwie to i tak nie mam wiele do roboty, a myśleć nad sprawą mogę wszędzie…
- Czyli idziesz? - upewniłam się.
- Na pewno chcesz iść ze MNĄ? - spytał z naciskiem na ostatnie słowo.
Trochę zaskoczyło mnie to pytanie jednak odpowiedziałam od razu.
- A czemu nie? - zapadło milczenie - ale… pod warunkiem że się przebierzesz! - dodałam po namyśle.
Przyniosłam mu ubrania (kupiłam mu ich więcej niż było w planie)
Przebrał się w wąskie czarne spodnie, i koszule w kratkę o różnych odcieniach niebieskiego połączonych z białym.
Stwierdziłam że do twarzy mu w niebieskim i że gdyby tak bardzo się nie garbił i nie zachowywał tak dziwnie mógł by uchodzić za fajnego, przystojnego chłopaka. Potargałam mu włosy na głowie lekko układając - wyglądał uroczo.
- A czemu nie? - zapadło milczenie - ale… pod warunkiem że się przebierzesz! - dodałam po namyśle.
Przyniosłam mu ubrania (kupiłam mu ich więcej niż było w planie)
Przebrał się w wąskie czarne spodnie, i koszule w kratkę o różnych odcieniach niebieskiego połączonych z białym.
Stwierdziłam że do twarzy mu w niebieskim i że gdyby tak bardzo się nie garbił i nie zachowywał tak dziwnie mógł by uchodzić za fajnego, przystojnego chłopaka. Potargałam mu włosy na głowie lekko układając - wyglądał uroczo.
***
Spacerowało się bardzo miło.
Byliśmy już w kilku sklepikach gdzie kupiłam sobie kolczyki w kształcie wierzy Eiffla i francuski berecik.
Ryuzaki szedł obok mnie z rękami w kieszeniach co jakiś czas przyglądając mi się badawczo. Zastanawiałam się ile czasu minęło odkąd ostatni raz gdzieś wychodził i miał jakiś większy kontakt z ludźmi. Zauważyłam to już jakiś czas temu - miał on spore problemy z komunikacją. Było to słychać w jego głosie kiedy ze mną rozmawiał.
Widać było też że czuł się tu niepewnie.
Zmierzaliśmy w kierunku wierzy, kiedy nagle przemówił.
- Wiesz co… całkiem przyjemnie jest zrobić sobie taką przerwę w czasie śledztwa, dziękuję ci Ari.
Zaskoczona już miałam odpowiedzieć, lecz nagle zadzwoniła jego komórka. Po krótkiej rozmowie oznajmił:
- Jest kłopot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz