Po powrocie do Londynu Ryuzaki siedział nieruchomo wpatrując się w sufit.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Myślę - odpowiedział krótko - to wszystko mi jakoś do siebie nie pasuje…
- Za dużo o tym myślisz - stwierdziłam - to był szczęśliwy zbieg okoliczności, a ty nie możesz się pogodzić z tym że nie udało ci się jej złapać.
- Za dużo o tym myślisz - stwierdziłam - to był szczęśliwy zbieg okoliczności, a ty nie możesz się pogodzić z tym że nie udało ci się jej złapać.
- Może i masz racje, ale co mam innego robić? Nie mam na razie żadnej innej sprawy do rozwiązania, więc pozostaje mi myślenie nad tamtą.
- Ja bym radziła żebyś sobie zrobił przerwę, bo ci głowa eksploduje od tego myślenia….
- yhmm….
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Ja bym radziła żebyś sobie zrobił przerwę, bo ci głowa eksploduje od tego myślenia….
- yhmm….
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Chłopak zupełnie się już wyłączył, więc postanowiłam zrobić dobry uczynek i zaparzyć mu kawy. Podałam mu ją z kilkoma babeczkami i cukierniczą, ponieważ sama nigdy nie wsypałabym tylu łyżeczek cukru, nawet jeśli kawa nie była dla mnie.
Usiadłam obok.
- Słuchaj mnie teraz - poprosiłam - Lily nadal nie wychodzi z pokoju, wciąż mówi do siebie pod nosem i ściska tą straszną poduszkę, której nie pozwala mi wyprać. Nie daje mi też do siebie podejść… Nie wiem już co mam z tym zrobić.
- No właśnie! Trzeba ją jeszcze przesłuchać...
Usiadłam obok.
- Słuchaj mnie teraz - poprosiłam - Lily nadal nie wychodzi z pokoju, wciąż mówi do siebie pod nosem i ściska tą straszną poduszkę, której nie pozwala mi wyprać. Nie daje mi też do siebie podejść… Nie wiem już co mam z tym zrobić.
- No właśnie! Trzeba ją jeszcze przesłuchać...
- O boże! Ty TYLKO o tym śledztwie!! - zdzieliłam go po twarzy - szału można dostać!
- Mówiłem że ja jestem zajęty, i że to ty się będziesz nią zajmować. Nie moja wina że nie dajesz rady.
- Dała bym sobie świetnie radę gdyby to dziecko nie było takie dziwne - stwierdziłam pół głosem.
- A może to ty jesteś dziwna? - zapytał.
- Ja?! I kto to mówi? Wylądowałam w domu pełnym dziwadeł! To JA tu jestem jedyna normalna!
- Nikt ci nie kazał tu być.
- Oj zamknij się! Przez was sama pewnie niedługo zdziwaczeje…
Młody detektyw zaczął się śmiać.
- To takie śmieszne, czy po prostu w porównaniu do twojego intelektu jestem tak głupie że sama rozmowa ze mną wydaje ci się zabawna?!
- Tego nie powiedziałem.
Po chwili milczenia Ryuzaki wstał i poszedł do pokoju w którym siedziała samotnie Lily, jak zwykle skulona w kącie.
- Podejdź tu - zażądał.
Dziewczynka podniosła wzrok ze zdziwieniem, bo był to pierwszy raz kiedy on się do niej odezwał. Nie ruszyła się jednak.
- Powiedziałem coś - przypomniał z irytacją.
Ku mojemu zdziwieniu Lily wstała i powoli się do niego zbliżyła z zaciekawieniem w oczach.
- Daj mi swoja poduszkę.
Dziewczynka jednak nie spełniła życzenia, ścisnęła ją jeszcze mocniej.
- W porządku, jeśli jest dla ciebie tak ważna nie ruszymy jej. Chcę jednak żebyś była milsza dla Arinany i doceniła to co dla ciebie zrobiła, w innym razie odeślę cie z powrotem do Francji i trafisz do domu sierot. Masz się słuchać jak przystało na grzeczne dziecko, rozumiesz? - powiedział stanowczym tonem.
Siedmiolatka powoli skinęła głową, z mieszanką uczuć na twarzy. Z jednej strony była szczęśliwa że nie zabrał jej ukochanej poduszki, z drugiej wystraszona możliwością trafienia do domu dziecka.
- Cieszę się że rozumiesz. A teraz idziesz z Arianą na spacer i nie widzę sprzeciwów.
Z ogromną wdzięcznością spojrzałam na chłopaka. W tak krótkim czasie osiągnął to co ja próbowałam zrobić od naszego przyjazdu. Nigdy bym nie pomyślała że potrafi być taki stanowczy i że Lily go posłucha.
Uczesałam dziewczynkę w kłosa i przebrałam w kraciastą sukienkę i kapelusik. Nie chciałam żeby chodziła po Londynie z poduszką brudną od krwi, a ponieważ nie miała zamiaru jej zostawić zaproponowałam jej żeby założyć na nią jeszcze jedną poszewkę. Po długich namawianiach zgodziła się. Sama również się przebrałam w coś lżejszego, bo na dworze było gorąco.
- Ja?! I kto to mówi? Wylądowałam w domu pełnym dziwadeł! To JA tu jestem jedyna normalna!
- Nikt ci nie kazał tu być.
- Oj zamknij się! Przez was sama pewnie niedługo zdziwaczeje…
Młody detektyw zaczął się śmiać.
- To takie śmieszne, czy po prostu w porównaniu do twojego intelektu jestem tak głupie że sama rozmowa ze mną wydaje ci się zabawna?!
- Tego nie powiedziałem.
Po chwili milczenia Ryuzaki wstał i poszedł do pokoju w którym siedziała samotnie Lily, jak zwykle skulona w kącie.
- Podejdź tu - zażądał.
Dziewczynka podniosła wzrok ze zdziwieniem, bo był to pierwszy raz kiedy on się do niej odezwał. Nie ruszyła się jednak.
- Powiedziałem coś - przypomniał z irytacją.
Ku mojemu zdziwieniu Lily wstała i powoli się do niego zbliżyła z zaciekawieniem w oczach.
- Daj mi swoja poduszkę.
Dziewczynka jednak nie spełniła życzenia, ścisnęła ją jeszcze mocniej.
- W porządku, jeśli jest dla ciebie tak ważna nie ruszymy jej. Chcę jednak żebyś była milsza dla Arinany i doceniła to co dla ciebie zrobiła, w innym razie odeślę cie z powrotem do Francji i trafisz do domu sierot. Masz się słuchać jak przystało na grzeczne dziecko, rozumiesz? - powiedział stanowczym tonem.
Siedmiolatka powoli skinęła głową, z mieszanką uczuć na twarzy. Z jednej strony była szczęśliwa że nie zabrał jej ukochanej poduszki, z drugiej wystraszona możliwością trafienia do domu dziecka.
- Cieszę się że rozumiesz. A teraz idziesz z Arianą na spacer i nie widzę sprzeciwów.
Z ogromną wdzięcznością spojrzałam na chłopaka. W tak krótkim czasie osiągnął to co ja próbowałam zrobić od naszego przyjazdu. Nigdy bym nie pomyślała że potrafi być taki stanowczy i że Lily go posłucha.
Uczesałam dziewczynkę w kłosa i przebrałam w kraciastą sukienkę i kapelusik. Nie chciałam żeby chodziła po Londynie z poduszką brudną od krwi, a ponieważ nie miała zamiaru jej zostawić zaproponowałam jej żeby założyć na nią jeszcze jedną poszewkę. Po długich namawianiach zgodziła się. Sama również się przebrałam w coś lżejszego, bo na dworze było gorąco.
Na spacer udałyśmy się do parku. Lily stała się bardziej śmiała i rozmowna. Pytałam ją o jej rodzinę i życie we Francji. Miałam rację myśląc że jedno z jej rodziców pochodziło z Brytanii, matka dziewczynki była z Anglii.
- Ten gościu który wygląda jak wampir to twój chłopak? - spytała mnie nagle.
- Co? Ryuzaki? Nie, no coś ty.
- To dlaczego mieszkacie razem?
- To długa historia… Bo widzisz mój tata też nie żyje.
- A mama?
- Ona…
Urwałam bo dziewczynka nagle zatrzymała się i stanęła w bezruchu.
- Co się stało? - zapytałam wystraszona.
- Jak nazywała się twój tata?
- Albert Brown, ale co to ma do rzeczy?
- Rozumiem… nie nic, tak tylko mi coś przyszło do głowy, nieważne.
Usiałyśmy na ławce przy małym sztucznym stawie. Lily zaczęła biegać i bawić się przy brzegu a ja mogłam trochę się odprężyć. Rozmyślałam sobie o sensie istnienia i innych pierdołach, kiedy nagle zauważyłam że dziewczynka znowu mówi sama do siebie. Przeszły mnie dreszcze. Nie wiedziałam jednak czy z chłodu czy z niepokoju.
- Lily! Chodź już do domu! - krzyknęłam wstając z ławki.
Posłusznie do mnie podbiegła i udałyśmy się z powrotem w stronę hotelu.
Urwałam bo dziewczynka nagle zatrzymała się i stanęła w bezruchu.
- Co się stało? - zapytałam wystraszona.
- Jak nazywała się twój tata?
- Albert Brown, ale co to ma do rzeczy?
- Rozumiem… nie nic, tak tylko mi coś przyszło do głowy, nieważne.
Usiałyśmy na ławce przy małym sztucznym stawie. Lily zaczęła biegać i bawić się przy brzegu a ja mogłam trochę się odprężyć. Rozmyślałam sobie o sensie istnienia i innych pierdołach, kiedy nagle zauważyłam że dziewczynka znowu mówi sama do siebie. Przeszły mnie dreszcze. Nie wiedziałam jednak czy z chłodu czy z niepokoju.
- Lily! Chodź już do domu! - krzyknęłam wstając z ławki.
Posłusznie do mnie podbiegła i udałyśmy się z powrotem w stronę hotelu.
***
Lily poszła spać.
Ryuzaki nie siedział już na kanapie “myśląc”, wiec poszłam zajrzeć do jego gabinetu. Na ekranie wyświetlone były różne zdjęcia i informacje dotyczące śledztwa w sprawię “Becky”. Miedzy innymi było tam zdjęcie wszystkich lalek znalezionych w miejscach zbrodni, których blade zakrwawione twarze wywoływały przerażenie.
- Dalej myślisz nad tą sprawą? Naprawdę się przemęczysz - stwierdziłam siadając obok niego.
- I jak z Lily?
- Lepiej, ale nadal uważam że jest z nią coś nie tak.
- Co masz na myśli?
- Sama nie wiem… a ty? Dowiedziałeś się czegoś podczas tego wgapiania się w ekrany i sufity?
Chłopak milczał.
- Czyli rozumiem że nie? Naprawdę powinieneś się wyspać… - zaczęłam znowu, choć wiedziałam że nie posłucha.
- Chcesz to idź spać ja jeszcze popracuje.
- O nie! Jak pójdę to będziesz tu siedział do rana! Będę tu aż TY nie pójdziesz spać! Naprawdę nie możesz ciągnąć tyle dni i nocy na kawie….
- Jak chcesz…
2 Godziny później.
- Czyli nie zamierzasz iść spać?
- Mówiłem że nie, chcesz to idź nie każe ci tu siedzieć.
- Nie pójdę!
- Przecież widzę że chce ci się spać
- Nie jestem śpiąca! - sięgnęłam po kawę.
1 Godzinę i 3 kawy później.
- Idź spać!
- nie idę.
- Idź bo cie tę kawę na głowę wyleje!
- Dawaj
- Jesteś straszny….
1 godzina 40 minut i 5 kaw później.
- Głowa cię nie boli?
- Nie.
- No jakim kurna cudem… a nie jesteś śpiący?
- Nie.
- Jesteś robotem!
Pół godziny i jedna kawa później.
- Głowa cię nie boli?
- Nie.
- No jakim kurna cudem… a nie jesteś śpiący?
- Nie.
- Jesteś robotem!
Pół godziny i jedna kawa później.
- AAA! Już nie mogę! Pójdziesz spać czy ci się to podoba czy nie! - i to mówiąc zaczęłam go szarpać i siłą próbować wyciągnąć z pokoju.
- Co ty robisz?
- To co widać.
- Masz zamiar mnie zgwałcić? - spytał.
- Zboczony Idiota! - krzyknęłam a on spadł z krzesła na podłogę.
2 Godziny później.
- Co ty robisz?
- To co widać.
- Masz zamiar mnie zgwałcić? - spytał.
- Zboczony Idiota! - krzyknęłam a on spadł z krzesła na podłogę.
2 Godziny później.
- Boże… czy ty nie rozumiesz że ta sprawa jest skończona i że nic w tym nie znajdziesz?
- Boże… czy ty nie rozumiesz że ja nie mam zamiaru iść spać?
- Ale musisz kiedyś spać! To jest niezdrowe tak siedzieć po nocach… i będziesz miał niedobór magnezu od tej kawy…
- Boże… czy ty nie rozumiesz że ja nie mam zamiaru iść spać?
- Ale musisz kiedyś spać! To jest niezdrowe tak siedzieć po nocach… i będziesz miał niedobór magnezu od tej kawy…
- Yhmm…
- Nie dociera no!
1 godzina i kawa później.
- Nie dociera no!
1 godzina i kawa później.
- Zaraz ranek…
- No mówię ci żebyś szła spać, ledwo mówisz!
- No mówię ci żebyś szła spać, ledwo mówisz!
- Nie pójdę puki ty nie pójdziesz!
- Ale ja nie pójdę wcale.
- Pójdziesz! - krzyknęła ponownie zwalając go z krzesła.
Przyparłam go obiema rękami do podłogi i próbowałam wywlec go z pokoju. Jednak on pociągnął mnie za stopę tak że również się wywaliłam i wylądowałam na nim.
W tym momencie do gabinetu weszła Lily.
- A mówiłaś że to nie jest twój chłopak! - krzyknęła ze śmiechem.
- Czy ja o czymś nie wiem?! - zapytał L
Chwila ciszy.
- Pójdziesz! - krzyknęła ponownie zwalając go z krzesła.
Przyparłam go obiema rękami do podłogi i próbowałam wywlec go z pokoju. Jednak on pociągnął mnie za stopę tak że również się wywaliłam i wylądowałam na nim.
W tym momencie do gabinetu weszła Lily.
- A mówiłaś że to nie jest twój chłopak! - krzyknęła ze śmiechem.
- Czy ja o czymś nie wiem?! - zapytał L
Chwila ciszy.
- A dajcie wy mi święty spokój!!! Idę spać !!! - wrzasnęłam i rzuciłam się na łóżko w moim pokoju.
Od razu zasnęłam.
Od razu zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz