- WRÓCILIŚMYYY!!!!! - wydarł się Natsu otwierają kopniakiem drzwi do budynku gildii.
Stanęli w nich on, Happy, Lucy, Erza i Gray. Kiedy go zobaczyłam serce zabiło mi szybciej, tak bardzo go kocham...
- Ariana! - krzyknął uśmiechnięty w moją stronę.
- Gray...
Byłam już przy nim, przytulając go mocno do siebie. Podniosłam głowę aby spojrzeć w jego ciemnoniebieskie oczy, jednak jego wzrok był skupiony na czymś innym, a mianowicie na moim dekolcie. "Cholera co za kretyn!!!"
- NO WIESZ CO...?!? - zaczęłam ale urwałam bo on zaczął.
- Masz malinkę...? - bardziej stwierdził niż spytał.
- Hmm? - dopiero z orientowałam się o co mu chodzi - a tak... Bo to było... Sen i... - nie wiedziałam jak to normalnie wytłumaczyć.
- Pogadamy w domu - uśmiechnął się wyrozumiale.
- Dobrze - przytaknęłam - a jak misja?
- Spokojnie zaraz ci wszystko opowiem!
Skradł mi całusa i poprowadził za rękę do stolika przy którym siedzieli już Lucy, Natsu i Erza. Usiadłam jak zawsze na jego kolanach i spojrzałam na wszystkich pytająco.
- I jak misja? - powtórzyłam pytanie.
***
Retrospekcja Graya:
Gray obudził się w jaskini, która stanowiła nocleg podczas ich misji.
- Sen... Jakie to było realistyczne...
Przeciągnął się powoli wychodząc ze śpiwora. Rozejrzał się po jaskini, wszyscy jego towarzysze jeszcze spali. Erza w śpiworze obok niego a Natsu i Lucy przytuleni do siebie co go jakoś specjalnie nie zdziwiło. Podszedł do szkarłatnowłosej dziewczyny i przykucnął.
Musiał przyznać że śpiąca Erza wyglądała wyjątkowo słodko... była piękna. Wiedział że ma wyjątkowo czujny sen więc postanowił jej nie dotykać. On i Erza byli przyjaciółmi od bardzo dawna, a więź między nimi była wyjątkowo silna.
- Śpij sobie dalej... Siostrzyczko... - wyszeptał na co dziewczyna uśmiechnęła się przez sen i odwróciła w drugą stronę.
Czarnowłosy opuścił jaskinie i usiadł pod drzewem wpatrując się w górę.
"Kiedy wreszcie spotkałem Ariane te sny ustały... Jednak teraz, kiedy jesteśmy osobno znowu o niej śnie... To chyba teraz normalne? Sam już nie wiem... Ale, to tylko wytwory mojej głowy... Chciaż, cholernie realistyczne..." - myślał.
- O czym ja myślę, to tylko sen! - skarcił sam siebie - Ariano, tęsknie!
***
Kiedy skończyli opowiadać mi szczegóły swojej misji temat przeszedł na sprawy poboczne.
- I co robiłaś jak mnie nie było? - zapytał Gray z ciekawością.
- Spałam. - powiedział a po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem - Wieele rzeczy, ale cały czas za tobą tęskniłam...
- Ja też tęskniłem, z każdą minutą coraz bardziej - powiedział tuląc mnie i oddając pocałunki.
- Ejejejej, nie jesteście tu sami! - Krzyknął Natsu ale Lucy mu przerwała:
- Przestań Natsu, dwa dni się nie widzieli!
- No właśnie! Tylko!
- Dla zakochanych to jak dwa lata - wyjaśniła.
- Nie czaje tego...!
Lucy pożegnała się udając się do właścicielki jej mieszkania aby zapłacić za czynsz. Natsu poszedł za nią, a Erza udała się na rozmowę z mistrzem.
- Idziemy do domu? - zapytałam Graya, jednak on pokręcił głową.
- Mam lepszy pomysł, jeśli nie jesteś zmęczona...?
- Nie, wcale!
- To musisz poczekać na mnie tu pół godziny, wezmę co potrzeba i cię gdzieś zabiorę, dobrze? - powiedział tajemniczo.
- Co... Ale gdzie? - spytałam zaskoczona, na co on tylko uśmiechnął się tajemniczo - Dobrze czekam...
Pocałował mnie czule w czoło i już po chwili zniknął za drzwiami gildii.
- SZCZĘŚCIARA! - krzyknęła Levy podbiegając do mnie najwyraźniej słysząc całą rozmowę.
- Taa... Jestem ciekawa co on wykombinował…
***
- Zauważyłem że zaprzyjaźniłaś się z Levy! - stwierdził Gray zadowolony.
- Tak! Jest bardzo fajna, moja pierwsza od dawna przyjaciółka...
- Ciesze się - przyznał szczerze chłopak.
- A powiesz mi gdzie mnie ciągniesz i co masz w tej torbie? - zapytałam go po raz kolejny.
Szliśmy drogą na obrzeża miasta. Gray jedną ręką mnie obejmował a w drugiej trzymał sporawą torbę na zamek. Byłam strasznie ciekawa dokąd idziemy i co jest zawartością owej torby.
- Ta-jem-ni-ca - powiedział szczerząc zęby.
- Ale ja nie wytrzymam z ciekawości!
- I co zrobisz jak nie wytrzymasz?
- Eee... No nie wiem, ale coś zrobię!
- Słodka jesteś - przyznał całując mój policzek.
- Ja ci dam słodka!
- A co, mam się ciebie bać...? Że "coś" zrobisz? - zapytał ze śmiechem.
Nic już nie odpowiedziałam, obrażona skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Rany... Czy dziewczyny o wszystko muszą się zaraz obrażać?
- Zaraz mi to wynagrodzisz?
- Oczywiście! Co zechcesz, pani! - zażartował.
- Ja nic od ciebie nie chce, ważne że tu jesteś - przytuliłam go mocno - ale jeśli chcesz mi to jakoś wynagrodzić to wystarczy że mnie teraz zabierasz... No właśnie gdzie?
- Tajemnica.
- A po co? - kontynuowałam.
- Tajemnica.
- A co jest w torbie?
- Tajemnica.
- Coś za bardzo tajemniczy dzisiaj jesteś...
- Nie podoba się?
- Podoba! - zapewniłam potwierdzając całusem - ja mam słabość do tajemniczych chłopaków...
- Naprawdę? - tym razem słychać było zaciekawienie.
- Nom, mam słabość do chłopaków: tajemniczych, zgrywających się na maczo, wysokich, brunetów, hm... o i do tenisistów!
- TENISISTÓW?! Coś ty znowu wymyśliła? Ty, a może chcesz żebym w tenisa jeszcze zaczął grać?
- Nie bój się głupolu! Do marudzących, czarnowłosych i przystojnych magów lodu, którzy wloką mnie nie wiadomo gdzie, też mam słabość!
- Bardzooo śmieszne...
- WIEM!
***
- Ojej, jak tu pięknie!!! - powiedziałam z błyskiem w oczach widząc miejsce do którego doszliśmy.
Duże jeziorko odbijało w sobie światło słońca powoli chylącego się ku zachodowi, a gałązki wierzby płaczącej rosnącej obok delikatnie powiewały na delikatnym wietrze.
- Co to za miejsce? - spytałam oniemiała że chłopak akurat tu mnie przyprowadził.
- Podoba ci się? Przychodzę tu zawsze kiedy mam coś do przemyślenia, lub chce pobyć sam. Dobrze mi się tu myśli... - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- A teraz masz coś do przemyślenia?
Graya widocznie zaskoczyło to pytanie, jednak odpowiedział:
- Owszem mam... Ale nie wiem czy mam czas się zastanawiać...
- Rozumiem...
Czarnowłosy chwycił mnie za rękę i poprowadził do brzegu jeziorka. Usiedliśmy obserwując delikatnie falującą wodę. Nikt z nas nic nie mówił, bo też nie musiał, ta chwila romantyczna była i bez słów.
Chłopak obejmował mnie z czułością, a ja czułam się tak bezpiecznie i mimo że jego dotyk był jak zawsze chłodny, ja czułam swojego rodzaju ciepło.
- No dobra a teraz niespodzianka! - krzyknął nagle, na co aż podskoczyłam.
- Co? - spytałam widząc że chłopak sięga po tą sporawą torbę z zamkiem.
"Racja! Już prawie zapomniałam o tej podejrzanej torbie i o tym co może być w środku... Mam się bać?"
- Zamknij oczy!
Zrobiłam co kazał i dodatkowo przykryłam twarz dłońmi.
- Ej, nie podglądaj! Najlepiej to się odwróć!
- No dobra, dobra... - odwróciłam się do niego tyłem słysząc dźwięk odpinanego zamka i wyjmowanych z torby przedmiotów.
- Mam się bać? - spytałam, tym razem na głos.
Chłopak zakrył mi twarz od tyłu rękoma i odwrócił z powrotem w stronę torby. Powoli, powoli odsłonił moje oczy... Obok niej leżały dwie pary butów, a raczej...
- Aaaa! Łyżwy!!!!!! - krzyknęłam szczęśliwa widząc rozpakowaną zawartość torby - skąd wiedziałeś że kocham jeździć na łyżwach?!?!
- Nie wiedziałem... - przyznał szczerze - no ale, podobają ci się?
- Są piękne!! - rzuciłam się na niego z pocałunkiem.
W pełni zadowolony z siebie Gray, uśmiechnął się sadzając mnie na kłodzie drzewa. Zaczął wkładać mniejsze z łyżew o białym kolorze na moje stopy, jak królewicz na stopy kopciuszka i dokładnie sznurować.
- Skąd wiedziałeś jaki mam rozmiar?
- Od Lucy...
- A skąd ona wiedziała?!!!
- Nie wiem, może sprawdzała jak u niej mieszkałaś? W każdym razie małe masz te stopki, nie mogłem znaleźć łyżew na ten rozmiar - uśmiechnął się - sztywno masz stopę?
Poruszałam nogą.
- Tak, jest Okey!
- To teraz druga!
Kiedy moje łyżwy były już prawidłowo założone, Gray ubrał swoje, czarne.
- To co? Mówisz że lubisz jeździć? - spytał zaczepnie.
- Owszem lubię, ale... Gray... Tu nie ma lodu!
- Kochanie, proszę nie żartuj sobie ze mnie... - wyśmiał mnie - A powiedz mi kim ja jestem? - spytał z ironią.
- Eee... Gray Fullbuster, o ile się nie mylę?
- Tak... Gray Fullbuster, lodowy mag! Pacz i ucz się!
Chłopak złączył swoje ręce, a następnie przyłożył do powierzchni wody. Jezioro momentalnie pokryło się grubą warstwą lodu. Znów zadowolony z siebie Gray, podał mi rękę i poprowadził w łyżwach na stworzone przez siebie lodowisko.
***
- Ziimnoo... - jęknęłam trzęsąc się i wzdrygając od chłodnego wiatru.
Chłopak okrył mnie swoją bluzą i mocno przytulił.
Siedzieliśmy na brzegu jeziorka wtuleni do siebie, podziwiając zachód słońca którego światło odbijało się od wciąż jeszcze zamarzniętej wody. Lód pokrywały liczne rysy od naszych łyżew, co świadczyło o naszej długiej jeździe. Nie jeździłam na łyżwach odkąd Emil zabrał mnie na lodowisko w moje urodziny. Byłam taka szczęśliwa mogąc być tu teraz razem z Grayem...
- Gray...
- Tak?
- Powiedz mi, jak my się spotkaliśmy? Mówiłeś że już mnie wcześniej widziałeś, ale ja tego nie pamiętam...
- Aaaa... - chłopak uśmiechnął się - w wesołym miasteczku!
- W wesołym miasteczku?! - tego się nie spodziewałam - czekaj... Na diabelskim kole???
- Tak, już pamiętasz? Byłaś tam z jakimś małym chłopcem...
- Mówisz o moim braciszku! Boże... Jak ja się za nim stęskniłam... - poczułam łzy w oczach.
- Ty masz brata? - zdziwił się.
- Tak... Znaczy, my nie jesteśmy spokrewnieni... Znalazłam go samego, i wychowywaliśmy się potem razem w jednym domu dziecka, jest dla mnie jak brat... Tak dawno go nie widziałam!
- Ty byłaś w domu dziecka?? - zapytał zszokowany chłopak - o tym mi nic nie mówiłaś!
- Tak... Do 15 roku życia mieszkałam w domu dziecka z moim braciszkiem... Pamiętam w tedy jak zabrano nas na wycieczkę do wesołego miasteczka. On tak bardzo chciał iść na diabelski młyn a ja mam straszny lęk wysokości, musiałeś w tedy usłyszeć naszą rozmowę i zaproponowałeś że pojedziesz z nami!
- Tak było! Już pamiętasz... - ucieszył się choć nadal miał zdziwienie na twarzy po wiadomości o domu dziecka.
- Zmieniłeś się! Nie dziw się że cie nie poznałam, szczególnie że widziałam cię tylko raz, a zaraz po tym jak przyjechałeś się z nami, pożegnałeś się szybko i gdzieś pobiegłeś...
- Byłem w tedy na misji, przepraszam! No i właśnie w tedy zaczęły się te sny... Noc w noc...
- Czekaj, ale ja w tedy miałam 13, 14 lat jakoś tak... Nie mów mi że ja ci się śniłam codziennie przez 3 albo nawet i 4 lata!
Gray kiwnął powili głową z delikatnym uśmiechem.
"To ja już rozumiem jaki to musiał być szok dla niego gdy nagle pojawiłam się w gildii"
- To teraz mi wszystko opowiadasz! Nic nie wiedziałem że wychowywałaś się w domu dziecka...
- Do 15 roku życia mieszkałam w domu dziecka. Nie pamiętam moich rodziców, jedyne co mi po nich zostało to sporawy spadek dzięki któremu było stać mnie na opiekę medyczną... Jednak mimo tego moje życie powoli dobiega końca, to tylko kwestia czasu... Kiedy miałam 10 lat, i wymknęłam się z ośrodka na spacer znalazłam małego chłopca który błąkał się bez nikogo. Zabrałam go ze sobą do domu dziecka i żyliśmy razem jak szczęśliwe rodzeństwo, mażąc o karierze magicznej i podziwiając magów z różnych gildii. Oprócz niego i mojej przyjaciółki Lidii nie miałam nikogo... Nikogo oprócz Emila... Emil był, kochałam go... Poznaliśmy się przypadkiem i często odwiedzał mnie w domu dziecka obiecując szczęście. Kiedy skończył 18 lat a ja 15, zabrał mnie stamtąd i zamieszkaliśmy razem. Zaraz po tym oświadczył mi się i żyliśmy szczęśliwie. Mój braciszek uciekł z ośrodka w poszukiwaniu gildii magów do której mógłby dołączyć. Mi nie pozwoliło na to moje zdrowie..... Emil bardzo się o mnie troszczył, może nawet aż za bardzo, nie widział nic poza mną... I wtedy mi się pogorszyło, a kiedy on się o tym dowiedział to... - głos mi się załamał i zaczęłam krztusić się łzami - Oh, Gray tak się bałam! Ale w końcu od niego uciekłam... Do was do Fairy Fail! Do ciebie... To już cała historia, bałam się o tym mówić, wybacz.
Gray objął mnie swoimi ramionami, pozwalając wtulić się w jego ciało i dać upust łzom...
- Spokojnie, teraz już jesteś ze mną... Nikt więcej cię nigdy nie skrzywdzi! Nie pozwolę na to! Nie płacz...
- Przepraszam Gray... Już nie płacze... Bardzo chciałabym znów spotkać mojego braciszka i Lidie... - mimo woli łzy dalej płynęły.
- Twój brat, zastanawiam się skąd on się tam znalazł...
- O to akurat proste! On jest smoczym zabójcą, tak jak Natsu - odpowiedziałam z dumą - jego smokowi też musiało się coś stać. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać.
- Rozumiem... - odpowiedział, choć na jego twarzy było widać wyraźne zaskoczenie - a ta Lidia? - dodał
- Eh... Chyba powinnam do niej napisać... Boje się to zrobić po tym co się stało z Emilem... I nie wiem jak jej powiedzieć ze mój stan się pogorszył...
- Biedactwo ty moje - chłopak dał mi buziaka w policzek - nie zadręczaj się teraz, wracajmy do domu bo mi tu zamarzniesz, a list napiszemy jutro wspólnie - uśmiechnął się i pomógł mi wstać.
- Kocham cię - powiedziałam szczerze ocierając mokre od łez oczy.
Słońce zdążyło już zajść całkowicie a niebo pokryte było licznymi gwiazdami. Spacer w blasku księżyca może był by i straszny... A w towarzystwie ukochanej osoby czuje się bezpiecznie, i to cudowne tajemnicze, romantyczne uczucie... Ale przede wszystkim czułam wolność.
"Jak ja go kocham" - pomyślałam zasypiając na jego rękach w połowie drogi do domu...
***
Powoli otworzyłam oczy i po chwili usłyszałam głos Graya.
- Dzień dobry, jak się spało księżniczko?
- Cudownie - odpowiedziałam szczerze.
Chłopak tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i przytulił mocno do siebie.
- To jak to jest z tą malinką? - zapytał nagle.
- Co?
Spojrzałam na niego jak na wariata nie rozumiejąc o co mu chodzi. Chwilę patrzyłam na niego zaspana i po chwili zrozumiałam.
- Aaaa... - dopiero teraz przypomniałam sobie o tym dziwnym śnie.
Opowiedziałam wszystko Grayowi a on mi o swoich snach kiedy był na misji.. I wtedy zdaliśmy sobie sprawa jaka magiczna więź nas łączy.
Dłuuugo dyskutowaliśmy o tym jak to jest możliwe: rodzaj magii? Przeznaczenie?Nie wiedzieliśmy… wiedziałam jednak że jest to coś wyjątkowego…. nasza własna romantyczna tajemnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz